sobota, 8 grudnia 2012

część 18

Gdy spotkaliśmy się całą zgrają i odezwałam się w trakcie, że wyjeżdżam do Łodzi grać, zaraz się okazało, ze nie tylko ja wyjeżdżam z Warszawy do innego klubu. Nasze drogi się rozejdą. Tak to w życiu bywa. Jednak liczę na to, że uda nam się i kontakty się nie urwą. Zawsze każdy z nas mógł liczyć na siebie mimo, że znaliśmy się dwa lata, to i tak wiedziałam, że są tacy jak Karol, którego znał od małego i to z nim przeżyłam wszystkie najlepsze i najgorsze chwile. Cieszę się, że mam takiego przyjaciela i teraz będę bliżej niego, a także osoby, która ukradła mi serducho i oby też się udało. Teraz zamiast kilku godzin jazdy do nich, będzie niecała godzina. Tylko, że no cóż... Muszę postarać się o prawo jazdy, a następnie uzbierać kasę na samochód, aby nim podróżować do Bełchatowa. Ktoś zaproponował, żeby tu uczcić, a jak już to wiadomo w tej naszej siatkarskiej Politechnice Warszawskiej my nie wiemy kiedy odpuścić...
Obudził nas wszystkich mój telefon.
- Olka! Wyłącz to cholerne gówno! - wychrypiał ktoś
- Jakbym ja wiedziała gdzie on jest... - znalazł się w czyiś rękach i ten ktoś odebrał
- Człowieku, daj żyć... - powiedział do słuchawki i otrzymałam telefon
- Tak?
- Co to za facet? - spytał oschło Bartek
- A bo ja wiem? Nie wiem z którym gadałeś, a mnie akurat nawala łeb.
- Upiłaś się?! Z facetami w domu?!
- Dokładniej to z sześcioma...
- Olka!
- I siedmioma dziewczynami, zazdrośniku. Wczoraj wszyscy wyznali swe grzechy i chcieliśmy opić wszystkie nasze sukcesy i przeniesienia do klubów.
- A no to mnie uspokoiłaś.
- Jak w Spale? Andrea Was zbytnio nie przemęczył?
Bartek długo sie ze mną nie nagadał, bo inni zabrali mu telefon i wzięli na głośnomówiący, a jak ktoś się nie wydarł... Pożegnałam się z nimi miło przekleństwami i poszłam po tabletki, które miały mi pomóc. Znając ludzi z polibudy zawsze trzeba mieć zapas. Wróciłam z nimi, a zaraz każdy wystawił w moją stronę dłonią i pudełeczko tabletek zniknęło migiem.
Kiedy wieczorem siedząc na kanapie z herbatą zadzwoniłam do Bartka to nie odebrał ode mnie. Pewnie fochnął się za mnie na to co powiedziałam rano... Wybrałam, więc numer to Karola.
- Bartek się obraził. - usłyszałam na wstępie
- Domyśliłam się. Powiedz mu, że go kocham. Może zadziała.
- Olka mówi, że Cię kocha. - powiedział mój przyjaciel do mojego ukochanego, wkurzonego
- A ja jej nie. - usłyszałam go, a Karol zaczął się śmiać
- Śmiej się, śmiej. Też się będę z Ciebie śmiać. Cholera no! Byłam na kacu, łeb mi pękał, a Wy tam się darliście. No i zaczęłam Was wyklinać. Karol... Przecież mnie znasz no... Weź mu przetłumacz i niech do mnie zadzwoni.
- Nie gniewam się. - usłyszałam zaraz po swoim monologu
- Bartuś! Pamiętam, że Cię kocham.
- Przecież ja Ciebie też... Kiedy się do mnie przeprowadzasz? - zachłysnęłam się herbatą
- Ja się do Ciebie przeprowadzam? - spytałam zaskoczona
- A co Ty myślisz słońce? Ewentualnie możemy przenieść się do Łodzi. I to chyba będzie lepsze rozwiązanie. Nie musiałabyś dojeżdżać tyle do pracy, a ja bym sobie...
- Bartek, stop. Zobaczymy. Na razie jesteś w Spale, a zaraz lecicie grać na Mistrzostwa. Na początku na pewno będę mieszkać w Łodzi, a potem się dogadamy.
- Uparta Ty jesteś.
- I za to mnie kochasz. - uśmiechnęłam się sama do siebie


Jak ja dawno tu nie pisałam :O przepraszam... Zawaliłam... Wiem, przepraszam. Postaram się to zmienić :)

Lajkujcie mnie na fejsie :)