sobota, 8 grudnia 2012

część 18

Gdy spotkaliśmy się całą zgrają i odezwałam się w trakcie, że wyjeżdżam do Łodzi grać, zaraz się okazało, ze nie tylko ja wyjeżdżam z Warszawy do innego klubu. Nasze drogi się rozejdą. Tak to w życiu bywa. Jednak liczę na to, że uda nam się i kontakty się nie urwą. Zawsze każdy z nas mógł liczyć na siebie mimo, że znaliśmy się dwa lata, to i tak wiedziałam, że są tacy jak Karol, którego znał od małego i to z nim przeżyłam wszystkie najlepsze i najgorsze chwile. Cieszę się, że mam takiego przyjaciela i teraz będę bliżej niego, a także osoby, która ukradła mi serducho i oby też się udało. Teraz zamiast kilku godzin jazdy do nich, będzie niecała godzina. Tylko, że no cóż... Muszę postarać się o prawo jazdy, a następnie uzbierać kasę na samochód, aby nim podróżować do Bełchatowa. Ktoś zaproponował, żeby tu uczcić, a jak już to wiadomo w tej naszej siatkarskiej Politechnice Warszawskiej my nie wiemy kiedy odpuścić...
Obudził nas wszystkich mój telefon.
- Olka! Wyłącz to cholerne gówno! - wychrypiał ktoś
- Jakbym ja wiedziała gdzie on jest... - znalazł się w czyiś rękach i ten ktoś odebrał
- Człowieku, daj żyć... - powiedział do słuchawki i otrzymałam telefon
- Tak?
- Co to za facet? - spytał oschło Bartek
- A bo ja wiem? Nie wiem z którym gadałeś, a mnie akurat nawala łeb.
- Upiłaś się?! Z facetami w domu?!
- Dokładniej to z sześcioma...
- Olka!
- I siedmioma dziewczynami, zazdrośniku. Wczoraj wszyscy wyznali swe grzechy i chcieliśmy opić wszystkie nasze sukcesy i przeniesienia do klubów.
- A no to mnie uspokoiłaś.
- Jak w Spale? Andrea Was zbytnio nie przemęczył?
Bartek długo sie ze mną nie nagadał, bo inni zabrali mu telefon i wzięli na głośnomówiący, a jak ktoś się nie wydarł... Pożegnałam się z nimi miło przekleństwami i poszłam po tabletki, które miały mi pomóc. Znając ludzi z polibudy zawsze trzeba mieć zapas. Wróciłam z nimi, a zaraz każdy wystawił w moją stronę dłonią i pudełeczko tabletek zniknęło migiem.
Kiedy wieczorem siedząc na kanapie z herbatą zadzwoniłam do Bartka to nie odebrał ode mnie. Pewnie fochnął się za mnie na to co powiedziałam rano... Wybrałam, więc numer to Karola.
- Bartek się obraził. - usłyszałam na wstępie
- Domyśliłam się. Powiedz mu, że go kocham. Może zadziała.
- Olka mówi, że Cię kocha. - powiedział mój przyjaciel do mojego ukochanego, wkurzonego
- A ja jej nie. - usłyszałam go, a Karol zaczął się śmiać
- Śmiej się, śmiej. Też się będę z Ciebie śmiać. Cholera no! Byłam na kacu, łeb mi pękał, a Wy tam się darliście. No i zaczęłam Was wyklinać. Karol... Przecież mnie znasz no... Weź mu przetłumacz i niech do mnie zadzwoni.
- Nie gniewam się. - usłyszałam zaraz po swoim monologu
- Bartuś! Pamiętam, że Cię kocham.
- Przecież ja Ciebie też... Kiedy się do mnie przeprowadzasz? - zachłysnęłam się herbatą
- Ja się do Ciebie przeprowadzam? - spytałam zaskoczona
- A co Ty myślisz słońce? Ewentualnie możemy przenieść się do Łodzi. I to chyba będzie lepsze rozwiązanie. Nie musiałabyś dojeżdżać tyle do pracy, a ja bym sobie...
- Bartek, stop. Zobaczymy. Na razie jesteś w Spale, a zaraz lecicie grać na Mistrzostwa. Na początku na pewno będę mieszkać w Łodzi, a potem się dogadamy.
- Uparta Ty jesteś.
- I za to mnie kochasz. - uśmiechnęłam się sama do siebie


Jak ja dawno tu nie pisałam :O przepraszam... Zawaliłam... Wiem, przepraszam. Postaram się to zmienić :)

Lajkujcie mnie na fejsie :)

wtorek, 16 października 2012

część 17

Nie cholera! O czym ja mówię?! Przecież to widać. Płaczę, bo mnie nie kocha?! Przecież... Przecież... On mnie kocha… Naprawdę kocha… On mnie do cholery kocha!
- Niech się pan zatrzyma! – krzyknęłam i szybko zabrałam swoją walizkę, a gdy wybiegłam z autobusu stanęłam naprzeciwko Bartka
- Kocham Cię. – powiedział szlochając
- Też Cię kocham. – od razu znalazłam się niego ramionach i oboje zaczęliśmy płakać
- W końcu to zrozumiałaś. – szepnął
- Tak, wiem. Jestem głupia. – odsunęłam się i spojrzałam mu w oczy
- Wcale nie. Masz tylko nie po kolei w głowie.
- Ej! – lekko go uderzyłam, a po chwili nasze usta złączyły się w pocałunku
- Czyli wracasz? – spytał z uśmiechem
- Na razie tak, ale za jakiś czas muszę wrócić, bo teraz to sobie wagaruje trochę. – wyszczerzyłam się
- Oj tam, oj tam. – powiedział i roześmialiśmy się oboje
Poszedł ze mną do hotelu, a mój pokój niestety już był zajęty, więc wynajęłam inny. Do wieczora cały czas się przytulaliśmy, całowaliśmy i patrzyliśmy w oczy. Jak mogłam być tak głupia i nie wierzyć w to, że on mnie kocha? Cały czas go przepraszałam, a on odpowiadałam, że ważne jest to, że w końcu to zrozumiałam. A najgorszy był ranek… Musiał iść na trening, ale żadne z nas nie chciało wypuścić z ramion tego drugiego.
- Nie no, chyba nie pójdę. – pocałował mnie
- Musisz. – odparłam z uśmiechem, ale mocno przytuliłam
- Ale pójdziesz ze mną?
- Pójdę, pójdę.
- I nigdzie nie uciekniesz?
- Nie ucieknę. – odparłam z uśmiechem i w końcu zgarnęliśmy się do pokoju chłopaków, wziął swoją torbę treningową i skierowaliśmy się w stronę sali treningowej
- Jeszcze skoczę po wodę, dobrze? – spytałam, gdy dochodziliśmy do wejścia
- Ale nigdzie więcej?
- Nigdzie więcej. – uśmiechnęłam się i pocałowałam go, a potem skierowałam się do sklepu obok, a gdy weszłam na sale usłyszałam krzyk Karola
- Bartek, gdzie jest Olka?
- Przecież tutaj.
- Nie ma jej w hotelu.
- Jestem, ale w innym pokoju. Gdy wróciłam mój pokój był zajęty. – przerwałam im wymianę zdań, czy może raczej wrzasków
- Ola. – spojrzał na mnie uradowany, że mnie widzi, ale po chwili jego wzrok zmienił się
- Olka! Skąd wracałaś?
- No z przystanku. – zaśmiałam się i podeszłam do niego i Bartka
- Co?
- No co, co? Miałam wyjechać.
- Coś Ty zrobił?! – oburzył się na Bartka
- Oj dużo. – przytuliłam się do niego
- Przecież się pokłóciliście w pokoju.
- No ja bym tego kłótnią nie nazwał.
- Zamknij się. – zaśmiałam się z uśmiechem
- Czyli jak? Jesteście razem?
- Tak. – na potwierdzenie pocałowałam Bartka
- No w końcu! – usłyszałam resztę Skry, a potem wszyscy zaczęliśmy się śmiać
Spędziłam w Bełchatowie cały następny tydzień, a Bartek każdą wolną chwilę spędzał ze mną. Poznałam też żony reszty Skrzatów. Z każdą miło mi się rozmawiało i nie nudziło na treningach chłopaków. Grać mi się z nimi nie chciało i tylko się im przyglądałam. Dobra dokładniej jednemu się przyglądałam.
Nie powiem ciężko mi się było rozstać z Bartkiem i gdy tylko wsiadłam do autobusu uplanowałam sobie, że nie spojrzę na niego, bo coś mi strzeli i wypadnę z tego autobusu, no ale wzrok sam się tam pokierował. Wyjął telefon i zadzwonił do mnie. Powiedział tylko kocham cię, a mnie zaczęło korcić, żeby wybiec z tego autobusu.
- Nawet się nie waż. – spojrzałam na niego
- Ale co? – spytałam uśmiechając się
- Ty wiesz co. – powiedział i oboje się zaśmialiśmy
Gdy tylko wróciłam do Warszawy miałam niezły, że tak ,,ładnie’’ powiem zapierdol. Maj, więc trzeba zacząć się szykować to egzaminów końcowych. Miałam mieć zajęcia z psychologii, więc na razie musiałam zrezygnować z siatkówki i ręcznej. Na szczęście nigdzie nie musiałam wyjeżdżać tylko miałam te szczęście, że w Warszawie. Najgorszy był dla mnie przypadek dziewczynki z domu dziecka, która jako jedyna uratowała się z pożaru. Mała miała 7 lat, a pierwszego dnia nie chciała w ogóle ze mną rozmawiać. Gdy następnego dnia przyszła do mnie zaczęła opowiadać dopiero pod koniec naszego spotkania. Jedna ze znajomych przejęła ode mnie następną osobę, a ja zajęłam się tą małą i wysłuchałam jej. Podczas jej opowiadania zaczęłam płakać razem z nią, a ona wtuliła się we mnie jak bezbronne malutkie dziecko. W czerwcu to już nie była ta dziewczynka. Nasze rozmowy jej pomogły, bo zaczynała się uśmiechać, a każdy jej uśmiech sprawiał mi frajdę i radość z tego, że jej pomogłam. W końcu zdałam psychologię i miałam dyplom magistra psychologii. Lecz los przygotował dla mnie niespodziankę. Gdy wróciłam do domu, zastałam mojego trenera.
- Dzień dobry. – powiedziałam zaskoczona
- Dzień dobry. Pewnie zaskoczona co ja tu robię? – spytał z uśmiechem
- No przyznam się bez bicia. – odparłam
- To ja sobie idę. – Marcin poszedł do swojego pokoju
- Ola mam dla Ciebie propozycję.
- A jaką to?
- Pewien klub chce, żebyś u nich zagrała.
- Słucham? – zdziwiłam się na maksa
- Zgadzasz się?
- No pewnie! – uśmiech od razu pojawił się na mojej twarzy
- Musiałabyś wyjechać do Łodzi.
- Nie ma problemu. – uśmiechnęłam się
- To jest porządny klub i cieszę się, że to ja byłem Twoim trenerem.
Opowiedział mi wszystko o tym klubie, a wieczorem odbyłam rozmowę z szefem tego klubu. Miałam tam zjawić się tam w ciągu tygodnia. Najpierw muszę pożegnać się z tymi moimi wariatami i trzeba zrobić porządną imprezę. Ciekawe jak zareagują na to, że wyjeżdżam. Smutno będzie tak wyjechać z Warszawy, ale będąc w klubie w Łodzi byłabym bliżej Bartka i Karola. To jest cudowna wiadomość! Chciałabym zadzwonić do mojego chłopaka i poinformować go o tym, ale zapewne mają teraz trening w Spale. A co tam, najwyżej oddzwoni później.
- No cześć Oluś, mua! - odezwał się czyjś głos, ale Bartek to nie był na pewno
- Yyy, cześć ktosiu, z kim rozmawiam? - spytałam rozbawiona
- Grzesiu Łomacz Cię wita, ale wiesz Bartek ma Cię tak zapisaną, więc tak się odezwałem.
- Durniu! Z kim Ty rozmawiasz przez mój telefon?! - usłyszałam gdzieś w oddali
- Nie bij! - krzyknął i usłyszałam, że odbiega od telefonu
- Ola!
- Bartek! Jestem przy słuchawce, a Ty się drzesz! - zaśmiałam się
- Oj no przepraszam. Co tam?
- A dzwonie, żeby Ci powiedzieć, że będę mieszkała w Łodzi, a wy macie trening?
- No mamy, ale... CO?! Karol! Ola będzie mieszkała w Łodzi!
- Kocham Twój zapłon. - stwierdziłam, śmiejąc się
- Olka! Poważnie?! Jak to w Łodzi?! - usłyszałam Karola
- Normalnie. Przenoszę się tam do klubu.
Karol wydarł się tak, że lepiej nie mówić. Teraz to chyba naprawdę ogłuchłam. A nie! Jednak słyszę ich nadal w słuchawce!
- Karol! Cholera! Nie drzyj się! - krzyknęłam na niego
Jednak zaraz musieli kończyć, bo Andrea powrócił na halę i zagonił ich do pracy. Swoją drogą jak telefon Bartka znalazł się tam z nimi? Trudno będzie mi powiedzieć to wszystkim z Warszawy. Oni też są dla mnie ważni, zżyłam się z nimi po wyjeździe z Karola, ale jednak tamta dwójka jest ważniejsza. Tylko jak ja mam im to powiedzieć?

---------------------------------------------------
Łiii! Ola ogarnęła tyłek i zrozumiała wszystko i do tego będzie grała w Łodzi ;D a to ci niespodzianka ;D

środa, 26 września 2012

część 16

Z rana od razu strzałka na wykłady, a potem trening. Cały czas miałam w głowie Bartka… Wspomnienia o nim odżyły… Nie byłam w stanie się skupić na wykładach, ale na treningu moje zmysły wyrzuciły Bartka z myśli, a zajęłam się tylko siatkówką. Ponownie mieliśmy treningi tylko trzy razy w tygodniu. Nie wiem co wpadło mi do głowy, ale chciałam spróbować swoich sił w piłce ręcznej. W weekend ogarnęłam w necie najbliższy klub sportowy. W poniedziałek się tam udałam i zapisałam się jak na razie na miesiąc. Wybrałam takiego trenera, którego treningi z ręcznej  nie będą mi kolidować z treningami siatkówki. Pierwszy trening w środę. Nie powiem cholernie mi się spodobał ten sport, a z siatkówki nie zrezygnuje. Jeszcze tylko do czerwca i koniec. A czy będę nadal wiązała swoją przyszłość z siatkówką to zobaczy się w późniejszym czasie. Na razie grałam i w to i w to. Zdarzały mi się turnieje w obu dyscyplinach. Powoli już miałam tego dość, ale nastały święta. Od razu spotkałam się z Karolem.  Przyjechał wcześniej i nagadaliśmy się trochę. Stwierdził, że cholernie schudłam, a wtedy opowiedziałam mu, że wzięłam się za trenowanie piłki ręcznej i zjechał mnie, że się tak bardzo przemęczam. W końcu rzekłam:
- Mogę z Tobą po świętach pojechać do Bełchatowa? Odpocząć trochę.
- No pewnie. Wszyscy się stęsknili.
Więc po świętach zabrałam się z Karolem uprzednio uprzedzających trenerów, że nie będzie mnie przez tydzień. Pierwszego dnia poszliśmy pograć w siatkówkę. Z Bartkiem nie zamieniłam ani słowa. Omijałam go szerokim łukiem, lecz następnego dnia Karol zgotował mi ,,niespodziankę’’ Gdy przyszłam po niego do ich pokoju, wciągnął mnie do pokoju, a sam wyszedł i zamknął drzwi na klucz.
- Karol! – próbowałam otworzyć drzwi, ale nic z tego
- Wy macie sobie pogadać i się pogodzić. – odkrzyknął mi zza drzwi
- Masz klucze? – spojrzałam złowrogo na Bartka, a ten podszedł do szafki
- Zabrał mi. – zaskoczony zaczął przeszukiwać szufladę
- Super. – położyłam się na łóżku Karola
- Leżysz na moim łóżku. – spojrzał na mnie zły
- Przecież…
- Wymieniliśmy się. A zresztą leż. – machnął ręką i usiadł na teraźniejszym łóżku Karola
Leżałam i zastanawiałam się jak się stąd wydostać, ale nic mi nie przychodziło do głowy, a przecież drzwi nie wywarze. Rozglądałam się po pokoju i natknęłam się na wzrok Bartka. Od razu odwróciłam wzrok, ale po chwili znów na niego spojrzałam i co chwilę patrzyliśmy na siebie. Wymiękałam… Cholera wymiękałam od tych jego oczu… W końcu zrobiło mi się duszno, a gdy się ruszyłam i chciałam wstać to samo zrobił brunet. Cholera! Staliśmy tak przed sobą i patrzyliśmy sobie w oczy. Jego twarz zaczęła się zbliżać do mojej.
- Nie marz. – szepnęłam zła i podeszłam otworzyć balkon
- A może? – spojrzałam w dół
- No chyba nie myślisz zeskoczyć czy złazić po ścianach? – spytał wściekłym tonem
- A co Cię to obchodzi?! – odwróciłam się wściekła
- Cholernie obchodzi!
- Chrzań się. – minęłam go w drzwiach balkonowych, a w środku przyciągnął mnie do siebie i zaczął całować
- Przestań! – uderzyłam go po twarzy
- Olka do cholery ja Cię kocham! – krzyknął patrząc w moje oczy
- Nie potrzebuję tej Twojej cholernej litości! – chciałam odejść, ale znów przyciągnął mnie do siebie, zaczął całować i zamknął w mocnym uścisku
Próbowałam się wyrwać, ale nie udało mi się to. Motylki już fruwały w moim brzuchu. Latały jak opętane i po chwili zaczęłam odwzajemniać jego pocałunki. Nie byłam w stanie im się oprzeć. Serce, rozum, wszystko przemawiało do mnie, żeby tylko go czuć. Nawet nie wiem kiedy nasze dłonie wędrowały pod naszymi ciuchami. Czułam ciepło bijące od niego i nie wiem co mną kierowało, ale po chwili pozbawiłam go koszulki, a nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku.
- Naprawdę Cię kocham. – szepnął
- Przestań pieprzyć. – ja nadal w to nie wierzyłam, ale chciałam mieć z nim jakieś miłe wspomnienie
Po chwili byliśmy już na łóżku, nadzy i podnieceni. Gdy chciał coś powiedzieć, ja go całowałam. Nie chciałam słyszeć jego kłamstw, ale chciałam to z nim zrobić, aż w końcu staliśmy się jednością… Po wszystkim zasnęliśmy wtuleni w siebie. Obudziły mnie jego pocałunki i dotyk na ciele.
- Hej. – uśmiechnął się, gdy otworzyłam oczy, a gdy chciał mnie pocałować w usta odsunęłam się
- Przestań.
- Co? – zdziwił się
- To między nami nic nie zmienia. – wstałam i zebrałam swoje ciuchy
- Ola… - wstał i ujął moją twarz w swoje dłonie
- Zapomnij o tym co się stało. – poszłam do łazienki, zamknęłam się i ubrałam, a Bartek próbował dobić się do drzwi
- Olka do cholery!
- Daj sobie siana. – wyszłam i usiadłam na łóżku Karola
- Ola no… - usłyszałam szczęk kluczy
- Ubierz się! – szepnęłam i wpakowałam mu ciuchy do dłoni, ale ten zaczął mnie całować
- Idź! – odepchnęłam go i ze spuszczoną głową wszedł do łazienki, a po chwili w drzwiach wejściowych pojawił się Karol z Miguelem i Łukaszem.
- I? – wyszczerzył się
- Pieprz się. – ominęłam go i wyszłam z pokoju
- Co? Bartek! – wydarł się
- Odwal się! – usłyszałam krzyk wezwanego
- Co się stało?
- Nic. Zupełnie nic. – powiedział ironicznie, a ja odbiegłam od drzwi i łzy zaczęły spływać po moim policzku
Gdy dotarłam do hotelu, rzuciłam się na łóżko z płaczem. Wyczułam, że mój telefon wibruje, a gdy go wyjęłam zauważyłam nieznany mi numer.
- Tak? – otarłam łzy
- Ola… - usłyszałam Bartka i od razu się rozłączyłam
Dzwonił i dzwonił, ale ja go odrzucałam. W końcu otrzymałam wiadomość:
Do cholery Ola! Uwierz, że Cię kocham!
Wstałam i płacząc zaczęłam się pakować. Nie chce go spotkać. Dzięki niemu poznałam i odczułam słowo miłość, ale szkoda, że nie odwzajemnioną. Gdy byłam już spakowana zamknęłam pokój i zeszłam na dół. Gdy tylko wyszłam z hotelu wpadłam na Bartka.
- Ola ja Cię proszę, nie płacz. – otarł moje łzy
- Zostaw mnie. – odeszłam
Przez całą drogę do stacji PKS-ów szedł obok mnie i próbował mi przetłumaczyć, że niby mnie kocha, ale starłam się go nie słuchać. Gdy tylko zauważył napis i spojrzał uważnie na mnie, wychodzi na to, że dopiero zauważyłam, że mam ze sobą walizkę.
- Ty chcesz wyjechać?! – zatrzymał mnie
- Puść mnie. – spojrzałam na niego płacząc
- Ola, nie. Zrozum, kocham Cię.
- Wiem, że to litość. Daj mi odjechać. Zniknę z Twojego życia i nigdy więcej mnie nie zobaczysz. – powiedziałam mu w oczy
- Ola nie chce, żebyś zniknęła z mojego życia.
- Ale ja chce, żebyś Ty zniknął z mojego. Przez cały czas mnie ranisz i mam tego dość.
Minęłam go i autobus do Warszawy akurat odjeżdżał. Biegiem dotarłam do niego i na szczęście kierowca mnie wpuścił, a gdy już zajęłam miejsce, odwróciłam się w stronę gdzie stał Bartek, który teraz patrzył na mnie ze łzami w oczach. Przecież to nie jest możliwe, ze on mnie kocha. Cały czas próbować być ze mną z litości. On mnie nie kocha... On mnie nie kocha... To niemożliwe...

---------------------------------------
Wiecie co? Jakoś nie lubię tego opowiadania -.- ale co do ankiety to wynik mnie zaskoczył. Myślałam, że większość z Was będzie za Karolem, a tu się pomyliłam ;P

piątek, 7 września 2012

część 15

A z czasem zaczęłam tego żałować. W sumie to Karol chciał, abym była szczęśliwa, lecz Bartek byłby ze mną z litości, a czegoś takiego był nie zniosła, wolałam już być sama, lecz przez Bartka pokłóciłam się z przyjacielem, na którego mogłam zawsze liczyć, a teraz zmieszałam go z błotem. Przez faceta, a wiadomo, że facet może odejść, a przyjaciel o ile jest prawdziwy, nie odejdzie. Spieprzyłam i bałam się, że Karol nie będzie chciał mnie już znać. Spieprzyłam przez faceta, a takiego przyjaciela jak Karol to jak szukać igły w stogu siana. Zawsze jestem za bardzo wybuchowa i tracę przez to ważnych dla mnie ludzi. A może to moja wina, że Przemek mnie bił? Bawiłam się nim, chodziłam z nim, a… kochałam Bartka. Żaden facet nie lubi być zastępcą tego, którego się kocha, a nie wyszło z nim. Żałowałam tego. Skrzywdziłam go i nie dziwie się, że jego nerwy nie wytrzymały. Jestem winna wszystkiemu, co się wydarzyło.  Myśląc o tym wszystkim cały czas płakałam. Po kilku tygodniach nie odzywania się z Karolem nie potrafiłam normalnie funkcjonować. Przestałam chodzić na wykłady, zwalniałam się z treningów, a będąc sama w domu, łzy same uciekały spod moich powiek. Któregoś dnia z rana, gdy obudziłam się, zaczęłam płakać, a nie wiadomo skąd wpadła Patrycja do pokoju.
- Dziewczyno, co się z Tobą dzieje?!
- Co Ty tu robisz? – otarłam szybko łzy
- Olcia, co się dzieje? – spytała siadając obok mnie
- Myślałam, że już nikogo nie ma.
- Ola ja nie mogę patrzeć jak Ty cierpisz.
- Spieprzyłam wszystko.
- Olcia co takiego?
- Moją przyjaźń z Karolem. – odparłam szlochając
- No co Ty mała. Dlaczego tak sądzisz?
- Nie rozmawiamy już ponad miesiąc. Spieprzyłam naszą przyjaźń przez faceta. Nie mam ani miłości ani przyjaciela. – uniosła moją twarz
- Myślisz, że Karol tak po prostu przestańcie być Twoim przyjacielem? Zapewniam Cię, że nie.
- Nie gadamy już kilka tygodni.
- A dzwoniłaś do niego?
- Nie i nie zadzwonię.
- Uparta zadzwoń jak nie chcesz schrzanić tej przyjaźni.
- Nie.
- Uparciuch no. – przytuliłam się do niej, ona już nic nie mówiła, a ja mogłam swobodnie się wypłakać
Nie wiem kiedy usnęłam, ale gdy się obudziłam łzy na nowo zaczęły płynąć po moich policzkach. Tylko razy już płakałam, a łzy nadal były w gotowości. Wygrzebałam się z łóżka, a po drodze zwaliłam coś z szafki. Gdy podniosłam książkę i wychodziłam z pokoju, uderzyłam kogoś drzwiami.
- Kurcze prze… - zaskoczył mnie widok osoby, którą uderzyłam
- Co Ty tu robisz?!!!
- Jak teraz to siedzę na podłodze.
- Ja przepraszam…
- Przyzwyczaiłem się, że zazwyczaj mnie boli jak coś zrobisz. – usiadł dotykając swojego nosa
- Karol przepraszam! – rzuciłam się na niego i mocno przytuliłam
- Mówiłem, że się przyzwyczaiłem. – zaśmiał się i odwzajemnił uścisk
- Nie mówię o tym. O tym, że na Ciebie nakrzyczałam.
- Oj młoda, przecież Cię znam. Wybuchowy charakterek i tyle.
- Chciałeś dobrze, a ja Cię zjechałam.
- Chodź do Twojego pokoju. Podłoga jest niewygodna.
- Racja. – uśmiechnęłam się i pociągnęłam go do góry, prowadząc do pokoju
- Przepraszam. – usadziłam go na łóżku i przytuliłam mocno
- Młoda ja odpuszczam Tobie grzechy. Idź w pokoju. - wykonał jeszcze do tego znak krzyża
- Idiota. – zaśmialiśmy się oboje, ale ciągle go przytulałam
- Nie wygodnie mi tak. – zachichotał Karol po chwili
- Kładź się. – wstałam z niego
- A co mi zrobisz? – rozbawiony powoli się położył
- Nic. Będę Cię przytulać. – usiadłam na nim okrakiem i zaczęłam ściskać
- Młoda. – zaśmiał się ze mnie
- Dawno Cię nie widziałam. A jeszcze wyjechałeś, gdy się pokłóciliśmy i Cię nie wyściskałam.
- Dobra, ściskaj. – objął mnie i leżeliśmy przez długi czas
- Kocham Cię. – odsunęłam się od niego z uśmiechem i zobaczyłam, że sobie śpi
- Łajza. – zsunęłam się z niego i położyłam obok
Cieszyłam się, że się pogodziliśmy. Nie przypuszczałam, że przyjedzie. Byłam głupia, że przez faceta pokłóciłam się z najlepszym przyjacielem, ale jednak mi wybaczył, lecz ja sobie nie potrafiłam. Przeze mnie tyle osób cierpiało. Najbardziej zraniłam Przemka. Teraz widziałam to wyraźnie, że się nim bawiłam. Nigdy sobie tego nie podaruje. Przez tego cholernego Bartka zraniłam bliskie mi osoby. Gdybym go nie poznała kto wie, może już nawet zaręczyłabym się z Przemkiem, a tak spieprzyłam mu życie. Jestem głupia, cholernie głupia.
- Młoda, co jest? – usłyszałam Karola
- Co? Nic. – uśmiechnęłam się
- Płaczesz. – dotknęłam swojego policzka i poczułam łzy
- Nawet nie wiedziałam. – otarłam je szybko
- Czemu płaczesz?
- Bo pomyślałam ile osób zraniłam poznając Bartka.
- Niby ile? – zdziwił się
- Ciebie ochrzaniłam za byle co…
- Mnie nie licz. Znam Cię. – wystawiłam mu język i oboje zachichotaliśmy
- A kogo jeszcze uważasz, że zraniłaś?
- Przemka i to jeszcze najbardziej.
- Przemka?! Niby w jaki sposób? – spojrzał na mnie jak na idiotkę
- Ja kocham Bartka, a chodziłam z nim. On w końcu wyczuł,  że bujam się w innym no i mi przyłożył. To wszystko moja wina.
- Olka! Wcale nie.
- Nie powinnam się zgadzać na te spróbowanie.
- Ola zrozum, że to nie Twoja wina.
- Moja.
- Nie, Ola. Nawet jeśli nie kochałaś go to on nie miał prawa Cię bić. Jeśli on by Cię kochał to zależałoby mu na Twoim szczęściu. A on tylko robił tak, abyś cierpiała.
- Karol nie przekonasz mnie. To wszystko moja wina.
- Ola, no! Nie jest Twoja wina. A tak poza tym powinnaś dodać jeszcze jedną osobę do tej listy zranionych.
- Niby kogo? – zaskoczył mnie
- Bartka.
- Jego?! To on by mnie zranił.
- Nie, bo on Cię naprawdę kocha.
- Nie rozmawiajmy o nim.
- Ale…
- Karol, nie.
- Ale… - spiorunowałam go wzrokiem
- No dobra. Nie chce się kłócić. Ale on Cię kocha.
- Nieprawda i skończymy temat.
Pobył w Warszawie do wieczora i pojechał do Bełchatowa. Dopiero, gdy zeszłam z nim na dół dowiedziałam się, że kupił sobie samochód. Znowu go wyściskałam i odjechał. Za to, gdy wróciłam do domu podzwoniłam do znajomych popytać, co na wykładach. Pora wrócić do świata 'żywych' i normalnie funkcjonujących, bo ostatnimi czasami było ze mną wręcz przeciwnie…

Z perspektywy Bartka…
- Ty ją kochasz? – do naszego pokoju wpadł Karol
- O kim mówisz? – zadałem te pytanie, ale wiedziałem o kogo mu chodzi
- Człowieku wiadomo, że o Olce.
- Jak byś nie wiedział…
- Powiedz mi wprost, a nie jak byś nie wiedział.
- Kocham ją! Cholernie kocham, ale ona za każdym razem mnie odtrąca i co mam zrobić?! Ja już nie wytrzymuje! Czuje się jakbym usychał z tej miłości!  – wybuchłem
- Człowieku walcz. Walcz, bo ją stracisz. – powiedział i wyszedł z pokoju, a mnie zostawił z rozmyślaniem co mogę zrobić, ale jestem pewny, że znów mnie zignoruje…
---------------------------------------
Tak moi drodzy państwo, Bartuś kocha Olcię, ale Olcia jest zua i nie da sobie nic przetłumaczyć ;)

piątek, 31 sierpnia 2012

część 14

My dziewczyny miałyśmy mecz o 16, a faceci o 19. Pierwsze trzy mecze wygrałyśmy i pozostał nam teraz ostatni mecz, finałowy. Z każdym dniem coraz bardziej bolała mnie kostka, więc starałam się jej nie przemęczać. Po meczach wracałam od razu do mieszkania, żeby mogła odpocząć, a najgorsze, że wyżarłam już wszystkie proszki przeciwbólowe, a maść też już się dawno skończyła. Dotrwałam do meczu finałowego, lecz na pierwszym secie poległam. Moja kostka odezwała się cholernym bólem. Od razu zatrzymali grę, a Pati i Monika znalazły się przy mnie.
- Kostka? – spytała Patka
- Dokładnie. – próbowałam jej dotknąć, ale od razu cofnęłam rękę, a po chwili już znajdywałam się w powietrzu i spojrzałam na osobę, która mnie znosiła mnie z boiska
- No co Ty? – spojrzałam na niego
- Widziałem, że ostatnio coś się dzieje z kostką, bo siedziałaś całe dnie w domu.
- Nie chciałam zawieść na meczu.
- To teraz kostka zawiodła. – Bartek posadził mnie na krześle, a lekarz mną zajął
- Tutaj to ja wiele nie zadziałam. Dasz radę wstać?
- O nie! Mowy nie ma. Nawet jej nie dotknę.
- Zaniosę ją. – powiedział brunet i wziął mnie ręce
- Będziesz mnie tak wszędzie nosił? – spytałam
- Jak będzie trzeba to pewnie, że tak. Obejmij mnie, bo nie chce żebyś spadła. – zrobiłam to posłusznie, a po chwili już leżałam w gabinecie
Wściekałam się tam jak nie wiem i nie obyło się bez wyzywania. Bartek tłumaczył mnie, że ja tak mam jak się wkurzę to i jego ochrzaniłam, ale oni się tylko ze mnie śmiali, ale ból naprawdę nie do zniesienia. W końcu stwierdził, że trzeba nastawić, bo jest złamana.
- Do cholery jak?! Przecież ostatnio też byłam u lekarza to miałam jedynie bandaż i chodzić o kulach.
- Kulach? Przy bandażu? – zdziwił się
- No tak lekarz mówił.
- Nie nazywaj go lekarzem, bo on niczego się nie nadaje. Musiałaś mieć złamaną nogę w takim razie jak chodziłaś o kulach, ale dlaczego tylko bandaż. Nie łaska było założyć gips?
- Nie chciałam.
- I on się na to zgodził?
- Od razu.
- Boże, że taki ktoś chodzi na świecie. Teraz musisz pocierpieć.
- Dobra to truj mi tu. – powiedziałam do Bartka - A Ty zrób to niespodziewanie. Nie chce wiedzieć kiedy. – skierowałam do pana doktorka
- Najlepiej to byś zamknęła buzie, bo nie chce słuchać jaki to jestem. – odpowiedział mi śmiejąc się
- Da się zrobić. – powiedział Bartek i mnie pocałował co było zaskoczeniem, ale przyjemnym do chwili, gdy Jarek (lekarz) zrobił swoje, a ja z krzykiem oderwałam się od Bartka
- Jak to boli! – położyłam głowę na kozetce, bo wcześniej byłam oparta na łokciach, a akurat spojrzałam na zegarek
- Ty leć na mecz. Za czterdzieści minut się zaczyna. – powiedziałam do Bartka
- Poradzą sobie.
- Leć! – spojrzałam na niego wrogo
Zanim wyszedł jeszcze upewnił się, że wrócę z jego pomocą na halę i jeszcze chwilę został, ale w końcu wyrzuciłam go stamtąd.
Nogę już miałam w gipsie, gdy przyszła Patrycja. Jarek się upierał, żeby mnie odprowadzić, ale powiedziałam, że dam radę i z pomocą Pati doszłam na trybuny. Gdy tylko Skra wygrała pierwszy set, przybiegł Bartek pod bandy, przy których siedziałyśmy.
- Jak się czujesz?
- Źle z myślą, że będę miała pudło na nodze.
- Będzie dobrze. – uśmiechnął się i mnie pocałował
- Musimy pogadać w końcu. – powiedział
- No chyba nie teraz i lepiej idź, bo trener mnie zabije. – odwrócił się i oboje się zaśmialiśmy, po czym wrócił do swojej drużyny
- Wy już na serio razem? – spytała rozbawiona Patrycja
- Nie wiem. Na razie tylko się całujemy. – roześmiałam się
- Zauważyłam. – odparła i obie już się śmiałyśmy, ale po chwili zaczął się ponownie mecz
Okazało się, że udało nam się zdobyć po walce czterosetowej. Żałuje, że się mogłam tam być z dziewczynami, ale sama jestem sobie winna. Jednak nie mogłyśmy długo porozmawiać, bo jakiś facet za nami nas upomniał o ciszę. Tak, więc przez resztę meczu siedziałyśmy cicho, a Skra wygrała rzecz jasna. To był na razie mecz półfinałowy, a pojutrze finał.
Po meczu wypożyczyłam kulę od lekarza i poszliśmy na ten spacer. Nie bardzo chciało mi się chodzić, więc usiadłam sobie na ławce, a Bartek poszedł do tyłu. Odwróciłam się od razu, żeby zobaczyć co on chce zrobić. A on zaczął lepić śnieżkę.
- Nawet się nie waż! – zaśmiałam się, a zaraz potem dostałam nią w twarz
- Zawsze muszę oberwać po twarzy? – usiadłam na oparciu i zeszłam z niego do tyłu, lepiąc śnieżkę i rzucając w niego, ale zaraz wylądowałam na tyłku
- Nic Ci nie jest? – podszedł szybko i kucnął
- Oczywiście, że nie. – wyszczerzyłam się i zaczęłam nacierać mu twarz
- No wiesz?! – złapał mnie za dłonie i znalazł się nade mną
- Co mam wiedzieć? – zaśmiałam się
- Ja bym chciał coś wiedzieć. – uśmiechnął się
- A cóż takiego? – sama uśmiechnęłam się
- Pytanie brzmi czy chciałabyś być ze mną? – spojrzał mi w oczy
- Czyżby nie znasz odpowiedzi na te pytanie? – droczyłam się z nim
- Mam tylko podejrzenia.
- A jakież to są? – przygryzłam wargę
- Że chciałabyś, a Karol także tak mówił. – zaśmiał się
- Że co? – zepchnęłam go z siebie i usiadłam
- No Karol mówił, że przez cały czas po Łodzi cierpiałaś.
- To bierzesz się teraz na litość? Super. – trochę trudno było mi wstać, ale gdy Bartek chciał mi pomóc odepchnęłam go, następnie odeszłam wspierając się na kuli
- Spieprzyłem znowu. – usłyszałam jego szept, ale olałam to
Skierowałam się w stronę domu, wściekła. W ogóle świetnie! Wszystko zajebiście! Gdy tylko weszłam do mieszkania Patrycja spytała:
- Mamy parkę? – uśmiechnęła się, ale nie zwróciłam na nią uwagi i poszłam do swojego pokoju od razu rzucając się na łóżko
- Ej, co się stało? – przyszła do mojego pokoju
- Nie chce na razie o tym gadać. – spojrzałam na nią smutno - Jak pojawi się tu Karol, mnie nie ma. Nie pytaj dlaczego.
- Wiesz, że nie lubię kłamać.
- Więc powiedz, że jestem, ale nie chce z nim w ogóle gadać.
- Jak chcesz. – wyszła z pokoju, a ja zaczęłam szlochać
To wszystko robił z litości, bo ja głupia cierpiałam, a Karol musiał dodać swoje. Gdyby nie on to Bartek nawet by nic nie robił w stosunku do mnie, ale laska cierpiała z mojego powodu to trochę sobie z nią pobędę. Głupia dałam się nabrać i skrzywdzić kolejny raz.  On by się mną zabawił i zostawił, a ja nie jestem zabawką. Nie pozwolę na to i Karol nie musi załatwiać mi faceta. Tyle lat żyłam sama i jakoś przetrwałam. Rozmyślając zasnęłam, a następnego dnia przyszedł Karol. Zamknęłam się w pokoju, a ten powiedział, że będzie siedział pod drzwiami, aż wyjdę. Jego niedoczekanie. Siedziałam chyba tak bezczynnie około godziny, a potem wyszłam na balkon.
- To jest opcja. – szepnęłam do siebie, planując jak wyjdę nie spotykając się z nim
Z balkonu mogłam przejść do takiego a’la ogródka z tego względu, że mieszkałam na parterze,  a z niego można było wyjść przez furtkę. Narzuciłam na siebie inną kurtkę, którą miałam w szafie i założył but na jedną nogę, następnie wychodząc z pokoju, potem z ogródka i udałam się do rodziców. Po jakimś czasie zaczął wydzwaniać, ale wyłączyłam telefon. Miałam go gdzieś. Wkurzało mnie to, że gada o moich uczuciach z kimś innym. Nie chciałam, żeby ktoś był ze mną z litości, bo chciałam z nim być, a tak było z Bartkiem. Karol mu nagadał, a ten chciał mnie 'pocieszyć'. Nienawidzę facetów. Wieczorem wracając do własnego mieszkania, po drodze zadzwoniłam do Patrycji, która zapewniła mnie, że sobie poszedł. Następnego dnia ponowił próbę, a gdy chciałam wyjść przez ogródek, zastałam tam Łukasza i Pawła.
- Nie dasz mi spokoju?! – wrzasnęłam w drzwiach balkonowych
- Nie, dopóki ze mną nie pogadasz. – usłyszałam zza drzwi pokojowych
- Wkurwiasz mnie! – dotarłam do drzwi, ale zaraz je otworzyłam
- Słucham? – spytałam ze złością
- Dzięki chłopaki. – odwrócił się do balkonu
- Spoko. My spadamy. – powiedział Paweł i wyszli przez ogródek
- Masz pięć minut. – usiadłam na łóżku
- Ola dlaczego się na mnie wkurzasz? – usiadł przede mną
- A Twój przyjaciel Ci nie powiedział? – założyłam ręce
- Co miał mi powiedzieć?
- Powiedział mi, że mówiłeś mu o moich uczuciach.
- To źle? Przecież ciągle o nim myślisz, a nawet już się całowaliście i myślałem, że się zejdziecie?
- Czy Ty tego nie widzisz?! – wykrzyknęłam
- Czego nie widzę? – spytał zaskoczony
- Powiedziałeś mu co czułam, a on teraz z litości byłby ze mną.
- O czym Ty pieprzysz dziewczyno?! On Cię kocha!
- Tak, na pewno.
- Olka no! Powiedziałem mu o tym co czujesz dopiero jak powiedział, że Cię kocha i chce z Tobą być.
- Mówisz tak, żeby mnie pocieszyć.
- Wcale nie! Zrozum to kretynko!
- Nie zrozumiem tego, bo wiem jak jest! To Ty robisz ze mnie kretynkę, a on robi sobie ze mnie zabawkę.
- Ale on Cię kocha!
- Dobra, wyjdź. Powiedziałeś swoje i wyjdź.
- Dziewczyno zrozum! – szarpnął mną
- Odczep się, ok?! Nie będę Ci nic mówić, bo znowu podasz to dalej! Wyjdź stąd!
- Dobra, nie ma problemu. Robisz największy błąd w swoim życiu.
- To moja sprawa!
- Przemek coś Ci wszczepił do głowy, bo zachowujesz się jak idiotka. – skierował się do drzwi
- Tak wszczepił! Przykre wspomnienia i kolejny dowód, że facet to zwykła świnia. – poczułam zbierające się w moich oczach łzy
- To, że Przemek Cię bił i masz z nim złe wspomnienia nie znaczy, że Bartek jest taki sam. On Cię kocha. – odwrócił się do mnie
- Ja takiej pewności jak Ty nie mam! Chce być ze mną jedynie z litości.
- Olka jesteś głupia i tyle! – wkurzony wyszedł, a ja już rozbeczałam się na dobre
- Może i tak, ale nie chce znów się sparzyć… - szepnęłam szlochając
- Czyli złościsz się na Karola za to, że powiedział Bartkowi, że się w nim bujasz, a sądzisz, że on chce być z Tobą z litości? – usłyszałam Patrycję, a ja jedynie pokiwałam głową w odpowiedzi, otarłam łzy z policzków i spojrzałam na nią
- Mała, a jeśli stracisz jego miłość? Przecież wcale tak nie musi być.
- Pati, proszę Cię. Wiesz, że i tak wiem swoje, a zdania nie zmienię, bo myślę, że to jest litość.
- Dobra rób jak chcesz, ale zawsze możesz na mnie liczyć.
- Dzięki. – uściskałam ją i wyszła
Ja za to zakopałam się w kołdrze i rozmyślałam. Miałam najserdeczniej dość tego wszystkiego. Jeszcze tego dnia Skra miała mecz finałowy, a Pati z Marcinem poszli na niego. Skłamali, że idą się przejść, ale wiedziałam jak jest. Jak się miało zacząć zamierzałam obejrzeć mecz przed telewizorem, ale zrobiło mi się cholernie smutno i od razu wyłączyłam te pudło. Nie chciałam się wkurzać. A byłam wkurzona na te dwójkę.
Następnego dnia wyjechali, a ja się z nimi nie pożegnałam. Wiedziałam o której, ale nie poszłam. Nie chciałam mieć do czynienia z nikim z ekipy Skrzatów. Szczególnie z tymi z numerem sześć oraz siedem...

------------------------------------------------------
A tego się pewnie nikt nie spodziewał po Oli. A jak wy sądzicie? Bartek naprawdę byłby z nią z litości czy jednak coś tam do niej czuje? :)
Zapewne zauważyłyście, że jestem na blogspocie. Onet poszedł u mnie w zapomnienie :)
Pojawiła się ankieta. Możecie odpowiedzieć na nią, a będę wtedy bardzo wdzięczna :))

Zapraszam na mój niedawno co powstały blog, z tajemniczym jak na razie siatkarzem ;)

piątek, 24 sierpnia 2012

część 13

Nie obyło się bez innych śmiesznych przygód, gdy poszłam zrobić kawy i herbaty, a niosąc je ktoś stanął przy wyjściu i krzyknął Buu! a ja wszystko wylałam, ale całe szczęście nie na siebie, a potem za karę mądraliński Daniel sam niósł kubki, bo ja już nie miałam zamiaru. Szłam i cały mu przeszkadzałam, a ten się wnerwiał.
- Kurde no! – zaśmiał się, gdy odstawił już na stole
- Ja przez Ciebie rozlałam głąbie. – wystawiłam mu język i usiadłam Karolowi na kolanach
- Pff… - spojrzał na swoje miejsce, a tam podsiadł go Paweł
- Ej! – oburzył się i zaśmiał
Podczas gawędzenia okazało się , że oni zaczynają wcześniej mecze, bo oni mają więcej drużyn do rozegrania. Zgarnęli się wszyscy dopiero pod wieczór, a gdy chciałam już przymykać drzwi, wrócił się Bartek.
- Zapomniałem czapki. – wziął ją i odwracając się wpadł na mnie
- Sorki. – uśmiechnął się
- Spok... – nie zdążyłam dokończyć, a on mnie pocałował i wyszedł, za to ja stałam i wpatrywałam przed siebie
- To Cię załatwił. – zaśmiała się Patrycja, a ja tylko odwróciłam twarz w jej stronę
- Bujasz się w nim, nie? – zapytał Marcin wychodząc za nią
- A co wam do tego? – spytałam rozbawiona
- Jest tak. – powiedzieli razem
- Moja sprawa. – wystawiłam język i poszłam do swojego pokoju
No a jak weszłam do pokoju, zaczęłam rozmyślanie o Bartku i o tym wszystkim. Nadal myślałam o tym, że mogłoby nas coś połączyć, ale czy wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki? Za to ktoś mógłby powiedzieć do trzech razy sztuka. Weź tu się na czymś oprzyj. Zobaczymy co los przyniesie i co wykona Bartek. Choć to też jest wnerwiające, że całuje mnie wtedy gdy chce.  No, ale nie powiem, że nie. Nie przeszkadza mi to. Trzeba mieć taki mózg jak ja i nie wiedzieć co się chce.
Nastał i dzień 18 grudnia czyli moje urodziny. Siedzę sobie sama w domu, bo Patrycja wyszła gdzieś z Marcinem, a ja zapuszczam lenia przed telewizorem. Dzwonek do drzwi, a tam ekipa Skry z Pati i Cinkiem wraz z tortem.
- Pogrzało? – spytałam z uśmiechem i wpuściłam wszystkich
- Solenizantka dmuchaj. – powiedział Karol w salonie i podszedł do mnie
- Co mam dmuchać? – spytałam rozbawiona
- Masz 12-nastu, sory Marcin jeszcze trzynastu facetów do tego, ale najlepiej to tort.
- Ej! – powiedział każdy chłopak i wszyscy się zaśmialiśmy
- Ej tort też jest trudno dmuchnąć. – kilka osób się zaśmiało, a Karol zabiłby mnie wzrokiem, gdyby mógł
- Dmuchajko, dmuchaj świeczki. Pasuje Ci? – spytał rozbawiony
- Oczywiście. Bez tej dmuchajki. – przeczesałam włosy na jedną stronę i chciałam zgasić palące się świeczki, ale odsunął tort
- Co jest?
- Życzenie.  – tort powrócił na wcześniejsze miejsce
- No tak. – zamknęłam oczy i zastanowiłam się
- Aby wszystko się ułożyło. – powiedziałam w myślach i zdmuchnęłam świeczki
Potem gdy w kuchni kroiłam tort, ustawiła się kolejka i każdy muskał mnie w policzek, gdy dawałam mu kawałek tortu. Trochę było roboty, a ostatni ustawił Bartek. Gdy tylko podałam mu ciacho, musnął moje usta i odszedł, ale zatrzymałam go.
- Dlaczego tylko Ty masz zawsze korzystać? – spytałam, a on spojrzał na mnie zaskoczony
- Co masz na myśli? – nie odpowiedziałam tylko go pocałowałam, a gdy ten mnie objął wypadł mu talerzyk z rąk i narobił hałasu
- Brawo. – zaśmiałam się i odsunęłam od niego, po czym chciałam to sprzątnąć, ale skaleczyłam się
- Tobie też brawo. – powiedział i oberwał ode mnie, ale przyciągnął mnie do siebie następnie całując
- Sieroty co wy robicie? – spytał Karol i zaskoczony stanął w drzwiach
- A ja wam nie przeszkadzam. – wyszczerzył się i zamknął drzwi
- Idiota. – stwierdziłam razem z Bartkiem i zaśmialiśmy się oboje
- On idiota, Ty sierota. – wziął moją dłoń  i włożył pod strumień wody
- Sam jesteś sierota. – ochlapałam go wodę
- Olcia. – spojrzał na mnie z uśmiechem i przytrzymał moją dłoń
- Marcin! – zawołałam i pojawił się nie ten co potrzeba
- Nie Ty. Mój współlokator.
- Fajnie wiedzieć. – zaśmiał się Magneto i wyszedł, a po chwili pojawił się ten, którego potrzebowałam
- Co tam? – spytał
- Gdzie Ty wsadziłeś tutaj plastry? Bo nie mogę znaleźć.
- Coś Ty zrobiła? – ujął moją dłoń
- Zbierałam talerzyk, który ktoś stłukł. – spojrzałam na Bartka
- Jakby to była moja wina. – uśmiechnął się
- Sierota. – kolejny tak stwierdził, gdy zawinął już paluszek
- Ej! – założyłam ręce, a Marcin wyszedł śmiejąc się
- Naprawdę jesteś sierotą. – przede mnie przeszedł Bartek i objął w talii, a ja go ugryzłam w wargę
- A Ty się gryziesz. – uśmiechnęłam się
- Ja? – zaśmiał się i mnie pocałował, po chwili kąsając mój język
- Ej! – zaśmiałam się i odepchnęłam go i wyszłam z kuchni
- Od kiedy lubisz trójkąciki? – zaśmiał się Karol, gdy wyszliśmy
- Co? – zdziwiłam się
- No Marcina sobie dobrałaś. Jeden facet Ci nie starcza?
- Zamknij pysk. – wskoczyłam mu na kolana, a on sobie poprawił mnie wygodniej
Potem kilku chłopaków zgarnęło się po alkohol no i wszyscy się upiliśmy. Z Patrycją nie poszłyśmy następnego dnia na wykłady, a chłopaki nie poszli na trening. Nie ma to jak upić się w urodziny. Na święta każdy pojechał do rodziców, a Karol akurat ma rodziców w Warszawie, to spokojnie został i nie musiał wracać w styczniu znów na dalsze rozgrywki. A wtedy ja miałam też zacząć swój turniej o puchar Mazowsza. Święta spędziliśmy razem jak zwykle, czyli rodzina moja i Karola. Na sylwestra pojechaliśmy na plac Konstytucji, a tam impreza była przednia. 3 stycznia już wszyscy byli w Warszawie z powrotem, bo następnego dnia zaczynamy mecze. Trening wszyscy przeszli. No dobra nie wszyscy, bo Marcin nie musiał, bo nie należał do żadnej drużyny siatkarskiej.

------------------------------------------------
Zbytnio się nie rozpisuje.Coś się zaczyna dziać pomiędzy Olą, a Bartkiem, ale jak to dalej pójdzie? ;D

Zapraszam na swój nowy blog, o siatkówce :)

część 12

W listopadzie dowiedziałam się, że w grudniu będę grała w turnieju między drużynami szkolnymi. W dziewczynach, które doszły była taka jedna, której nie podobało się to, że jest rezerwową. Zawsze na treningach starała się odbijać piłki skierowane do mnie co znaczyło, że miałyśmy zderzenia. W końcu jej się udało i skręciłam kostkę. Na początku udawałam, ze nic mi nie jest, ale w końcu kolejny upadek stworzył tak potworny ból, że nie wytrzymałam. Od razu do lekarza. Zapowiedział, że to może być nawet złamanie, więc musiałam się udać do szpitala. Tam na szczęście powiedział, że wystarczy bandaż i dwa tygodnie chodzenia o kulach. Nici z meczu. Mądralińska Aneczka zagra za mnie w meczu. Myślałam, że oszaleje, ale co mogłam zrobić. Kolejne dni były takie, że po wykładach od razu do mieszkania, zjeść coś, ogarnąć co w telewizji, a same nudy, więc któregoś dnia weszłam na skype. Nie zdążyłam przejrzeć listy, a tu już dzwonienie Karola.
- Siema młoda. – wyszczerzył się
- Siema. – powiedziałam zła
- Co jest?
- Nic.
- Ej czemu nie jesteś na treningu? – spojrzał na godzinę
- Kostka mi się odezwała.
- Kaleko chodzić nie umiesz? – zaśmiał się
- Karol nie wkurzaj mnie. Pinda chciała zagrać w meczu, a była rezerwową, więc mnie wyeliminowała.
- Uuu…  Biedaczka. – zrobił smutną minę, a po chwili się zaśmiał
- Wiesz jesteś okropny. – chciałam wyłączyć okienko
- Nie stój. No sory. Ale najwyżej. Nic nie poradzisz.
- Poradzę. Muszę pogadać z trenerką.
- I co myślisz, że ją wyrzuci?
- Nie wiem. Może.
- Olusia jest zła. – zaśmiał się znów
- Karol nie wkurzaj mnie.
- A jak on mnie wkurza. – ujawniła się noga Bartka wycelowana w Karola tak, że spadł z krzesła
- Szujo Ty. – wstał i rzucił w bruneta czymś
- Walnij go za mnie. – wyszczerzyłam się i Karol oberwał
- Dzięki. – uśmiechnęłam się, gdy Bartek ujawnił także swoją twarz
- A proszę. – uśmiechnął się i te oczy…
- Au! – wylądował na ziemi
- Karol przestańcie się  tam lać. Bo się zaraz rozłączę, bo nie muszę patrzeć na wasze orgie.
- CO?! – oboje wstali, a ja zaczęłam się śmiać
- Fuj! – powiedzieli oboje i oddalili się jak najdalej od siebie
- No dobra to gejami nie jesteście. – powiedziałam rozbawiona
- On to na pewno woli dziewczyny. – zaśmiał się Karol
- Ona o tym wie. – dostał po głowie od bruneta
- Karol mówisz, że on na pewno, a Ty nie na pewno? – spytałam zmieniając temat
- Ej nie w tym sensie mówiłem. – zaśmialiśmy się w trójkę, a ja usłyszałam szczęk kluczy
- Z kim mieszkasz? – spytał Karol
- Pff… Z kimś. – zaśmiałam się i spojrzałam kto wchodzi
Mogłam zgadywać, bo szansę pół na pół. Wprowadził się do nas chłopak Patrycji, Marcin. Karol oczywiście zaczął wypytywać kto to, ale wiedział tylko, że mieszka u mnie Patrycja, a że jeszcze jest tu facet no to zmienia postać rzeczy.
- Kto tu jest? – usłyszałam głos Marcina i wszystko jasne, a zaraz pojawił się w salonie
- Ej kto to? Masz faceta? – zapytał Karol, a Bartek patrzył wrogo w moją stronę
- Siema młoda. – podszedł do mnie Marcin i musnął w policzek
- Mów do niej smarkula. To dopiero ją wkurza. – zaśmiał się Karol
- Ty dalej mnie wkurzasz, a Ty możesz oberwać. – walnęłam chłopaka w nogę
- A dowiem się kto to jest? – spytał ponownie mój przyjaciel
- Jeden ze współlokatorów. – wyszczerzyłam się tajemniczo
- Chcesz go chyba wkurzyć, nie? – zaśmiał się Marcin
- Chłopak Twój czy Patki? - dopytywał
- Pati. – spojrzałam na Bartka, a temu pojawił się uśmiech na twarzy, co skomentowałam kręcąc oczami rozbawiona
- Ja bym z tą jędzą nie wytrzymał. Ledwo w mieszkaniu daje radę. – odezwał się Marcin i poduszka poleciała w jego stronę
- Robię zakupy i jeszcze źle? – oburzył się, na co tylko się zaśmiałam
- Poskarżę się Pat.
- Nie ma problemu. – wyszczerzyłam się
- Młoda, ale chyba będziesz na mistrzostwach Mazowsza, nie? – spytał Karol
- Chciałabym, ale wszystko zależy od Aneczki laleczki.
- Dogadasz się z trenerką.
- Oby. – po chwili do mieszkania weszła Patrycja
- Siedzisz? – weszła i spojrzała na mnie
- Nie, kurde stoję. – powiedziałam patrząc jak na idiotkę
- Zdejmij lapka, bo Ci spadnie. – spojrzałam na monitor
- Nie ogarniam tej laski. – odstawiłam go i zrzuciłam nogi z sofy
- Co takiego dla mnie masz? – całowała się z Marcinem, a ja chyba zdążyłam zrobić jakąś głupią minę
- Co się tak krzywisz? – spytał Bartek, a Karol się ze mnie śmiał
- Nic, ale walnij go ode mnie. – posłusznie brunet wykonał moje polecenie i zaczęli się tłuc
- Spokojnie. Nie zareaguj za nerwowo. – podeszła do mnie Pati
- Mów no!
- Anka wyleciała z drużyny!
- Aaa! – wydarłam się i wstałam z łóżka co mądre nie było, bo zaraz wylądowałam na podłodze sycząc
- Cholera! – złapałam się za kostkę
- Ej żyjesz? – powiedzieli Patka i Karol
- Wszystko ok.?- usłyszałam po chwili zmartwiony głos Bartka
- To Ty jeszcze gadasz z nim… nimi? – poprawiła się szybko Pati patrząc na ekran, a Marcin podszedł do mnie z jakąś tubką
- Odwiązuj bandaż.
- Na cholerę ?
- Zapomniałaś, że studiowałem medycynę i zawsze mam wszystko pod ręką. Już. – klęknął przy mojej kostce i odkręcał bandaż
- Dobra zgadamy się kiedy indziej. – powiedziałam do komputera
- Ale… - rozłączyłam się, a moja kostka była już odwinięta
- Za ciekawie to nie wygląda. – przyjrzał się jej
- No co Ty? A jak piekielnie boli.
- Ona nie jest złamana?
- Powiedział, że nie.
- Mi wygląda na złamaną, ale ok. Lekarz lepiej wie. – nałożył mi tą maść
- Zimna!
- Ochłodzi Ci nogę i nie będzie boleć.
Rozsmarował mi ją i ułożył mnie na sofie. Opiekowali się mną jak małym dzieckiem, ale w sumie pasowało mi to, bo nie musiałam nic robić :] Całe dwa tygodnie miałam labę, a potem wróciłam na treningi. Noga mi jeszcze trochę dokuczała, ale zarąbałam Marcinowi tą maść i smarowałam nią nogę po czym można było przetrwać. W końcu nastał grudzień i trenerka już zapewniła, że mam miejsce na meczu o puchar Mazowsza. Wyjazd tym razem nigdzie. Miało się to odbyć w Warszawie na Torwarze. Ekipa Skry przyjechała tylko, że ja nic nie wiedziałam kiedy, bo Karol nie chciał mnie poinformować. A jakie moje zdziwienie, że 12 grudnia wróciłam sobie z wykładów, zjadłam z Marcinem i Pati obiad, gdy nagle zadzwonił dzwonek i poszłam otworzyć, a tu ekipa Skrzatów.
- Co wy tu robicie? – zdziwiłam się
- Siema! – powiedział cały chórek
- Ludzie do domu mi się nie zmieścicie. – zaśmiałam się i rozszerzyłam drzwi
- A to co? – zaśmiała się Patrycja stojąc w drzwiach kuchni i czekając aż wszyscy przejdą
- Witaj młoda. – Karol podszedł do niej i pocałował w policzek
- Siema staruchu.
- Pff… - obraził się i rzucił na fotel
- Ej wam się nudzi? Jak ja was pomieszczę? – zaśmiałam się gdy zobaczyłam, że tylko siódemka sobie siedzi w najlepsze na sofie, fotelach i pufach
- Problem. – powiedział Paweł i usiadł na podłodze po turecku, a reszta stojących zrobiła to samo
Przedstawiłam całą ekipę Marcinowi i Pati, a potem się zgarnęli i ja zostałam z bandą facetów. Każdy sobie wygodnie siedział, a ja stałam. Gdy zapytałam który ustąpi mi miejsca wylądowałam na kolanach Karola, który siedział na fotelu obok, którego stałam.
- Nie mogłeś być delikatniejszy? – chciałam się poprawić, a to już nie moja wina, że fotel się przewrócił po czym jednocześnie krzyknęliśmy swoje imiona

-----------------------------------------------
Tak, wiem przyśpieszyłam czas akcji i to porządnie, ale ja już się nie mogę doczekać sytuacji, która będzie się działa za jakiś czas ;D Jeśli myślicie, że coś będzie się działo między Olą, a Bartek... To odpowiedź jest pozytywna ;D
Z dedykiem dla Pauliny, do której tej Karol nie chciał dojść, ale już Ci chyba zagląda przez okna, co? :P

Przeczytałeś? Skomentuj, to motywuje :)
Wpisujcie się do Informowanych! :)

część 11

- No co? Przegraliście. – zaśmiał się Mariusz
- A Ty działałeś na dwa fronty. – powiedziałam rozbawiona
- Racja. Ale w końcu byłem w tej co wygrali. – poruszył brwiami
Chwilę potem już byłam w drodze do Warszawy. W sumie to się bałam. Nie wiedziałam jak to będzie z Przemkiem. Po pierwsze nie chciałam się z nim kłócić,  ani też zgłaszać go na policję. Gdy tylko dojadę muszę się z nim spotkać. Za pewne nie sama. Takiej odwagi to nie będę miała. Następnego dnia zdzwoniłam się z Patrykiem, który przyszedł do mnie i opowiedziałam mu wszystko. Zgodził się ze mną pójść, więc jedynie teraz telefon do Przemka. Umówiłam się z nim za pół godziny w kawiarni. Patryk zaproponował, że usiądzie przy innym stoliku, żebyśmy mogli swobodnie pogadać, a w razie czego zareagować. Z Przemkiem sobie pogadałam i niby mnie przeprosił, ale raczej nie było to szczere. Gdy zauważyłam, ze Patryk gdzieś odszedł zmartwiłam się.
- Wyjdziemy się przejść? – spytał
- Nie, Przemek.  Nie chce mieć z Tobą nic więcej do czynienia. – wstałam i chciałam odejść, ale na nieszczęście siedzieliśmy przy wyjściu, po czym złapał mnie i wyciągnął z kawiarni
Próbowałam mu się wyrwać, ale nic z tego, a gdy krzyczałam szybko zatkał mi buzię dłonią. Gdy udało mi się lekko odsunąć od niego, szybko odbiegłam, ale dopadł mnie. Uderzył mnie w twarz, ale jednak tak jak i ostatnio ktoś odciągnął mnie od niego. Jak się okazało Patryk, a po chwili pojawiła się policja. Tym razem bez żadnych oporów złożyłam doniesienie.
- Kurcze, przepraszam. Skoczyłem do łazienki, a sądziłem, że jednak nic Ci nie zrobi.
- Nie ważne. – przytulił mnie mocno
- Ale proszę nikt ma się nie dowiedzieć o dzisiejszym dniu, dobrze?
- Nikt?
- Proszę nikt. Jak się Karol albo Patrycja dowie, że umówiłam się z nim to mnie pozabijają.
- No dobra. Ale odstawie Cię do domu. Najpierw do szpitala, a potem sam dostarczę Cię na policję z badaniami.
Musiałam się na to wszystko zgodzić, choć w sumie nie miałam oporu teraz. Wkurzył mnie tym, że jeszcze coś kombinował. Nie miałam litości do niego i wszystko dokładnie opowiedziałam.  Gdy Patryk odprowadził mnie i przypilnował, żebym dobrze się zamknęła, zaczęłam się pakować. Kilka koszulek, jakieś dwie pary spodni, kosmetyki i gotowa. Wzięłam plecak i pojechałam do rodziców. Nie chciałam być sama.
- Siemka. – powiedziałam wchodząc do mieszkania
- O córcia. – wyszła z kuchni moja mama i mnie wyściskała
- Wróciłaś z Bełchatowa?
- No wróciłam. A, że nie chce mi się samej siedzieć w domu to przyszłam do was pomieszkać. – uśmiechnęłam się sztucznie
- Sama? A Przemek?
- A Przemek się wyprowadził.
- Rozstaliście się?
- Tak.
- No w końcu. On nie był dla Ciebie. – ujawnił się tata
- Dzięki. – zmierzyłam go wzrokiem
- To teraz się bierz za Karola. – zaśmiał się tata
- Pff… Idę się rozpakować. – śmiejąc się, ruszyłam do swojego pokoju
Wyłączyłam od razu telefon i rzuciłam się na łóżko. Po dłuższym czasie przyszła mama, ale udałam, że śpię i wyszła. Chciałam się zaszyć, ale nie być sama w domu. Na kolację to już mnie obudziła, bo wtedy już naprawdę zasnęłam.
Kilka dni udawało mi się żyć w spokoju, lecz gdy drugi raz przyszli rodzice Karola do moich powiedzieli, że Karol się martwi i nie może do mnie dodzwonić. Udałam głupią, że ,,rozładował’’ mi się telefon i że idę do niego zadzwonić. Będzie ciężko.
- Karol się teraz kąpie. – usłyszałam głos Bartka
- Całe szczęście.
- Co, aż tak źle? – spytał rozbawiony
- Żebyś wiedział…
- To Olka?! – usłyszałam Karola
- Tak. – odpowiedział Bartek
- Dawaj mi tą kretynkę.
- Będzie boleć. – i szum
- Oj będzie. – skrzywiłam się
- Młoda co Ty sobie myślisz? Wyłączasz telefon i co? Nikt nie ma z Tobą kontaktu.
- U rodziców siedzę.
- Czemu?
- No bo tak.
- Nie mów, że spotkałaś się z tym kretynem.
- Nie. – zabrzmiało to bardziej jak pytanie
- Kretynko! Właź na skype.
- No dobra. – rozłączyłam się i wyszłam z pokoju
- Wbije wam na komputer, ok? – spytałam rodziców wychodząc do salonu
- Ok. – poszłam, włączyłam i zainstalowałam skype, a potem założyłam swój profil
Nie zdążyłam nic zrobić, a Karol zadzwonił.
- Po cholerę się z nim spotykałaś, co?!
- Karol wyluzuj. Chciałam z nim pogadać.
- I co znowu Ci przylał? – spuściłam głowę
- No nie mów?! - usłyszałam dwa głosy, a po chwili zobaczyłam na ekranie także głowę Bartka
- I bardzo dobrze! Teraz przynajmniej się z nim nie spotkasz. – oburzył się Karol, a brunet się schował
Trochę się jeszcze na mnie powściekał, ale potem już wyluzował. Gdy tylko skończyłam z nim rozmowę rozdzwonił się telefon. Teraz słuchałam ochrzan od Patrycji i z nią to już się musiałam spotkać. Opowiedziałam jej wszystko i myślałam, że mnie tam zabije na miejscu. Oznajmiła mi że się do mnie wprowadzi, żebym nie była sama. Pasowało mi to, bo nie lubiłam tej nadopiekuńczości rodziców. Tak więc następny dzień to był powrót do domu i zawitanie nowej współlokatorki. Opijałyśmy to całą noc tak, że następny dzień nie byłyśmy w stanie nic robić. Przy tym chyba nagadałyśmy się za wszystkie czasy, a Karol nie dawał mi spokoju. Dzwonił rano i wieczorem, a że rano obudziłam się na kacyku to go zjechałam, ale nie poddał się i wieczorem też zadzwonił. Patrycja przez cały czas mnie pilnowała, a w czwartek wyciągnęła na trening. Ale kondycję to straciłam naprawdę, ale i nie tylko ja. Od przyszłego zaczynamy treningi dwa razy w tygodniu, a w październiku codziennie. Gdy pierwszego dnia października wracam z polibudy otrzymałam list z sądu. Jak zapewne się domyślacie był to list w sprawie Przemka. Na rozprawie dostał zakaz zbliżania się do mnie na 600m. Taki obrót sprawy jak najbardziej mi pasował i mam nadzieję, że nigdy więcej nie będę musiała mieć z nim do czynienia.

---------------------------------------------------
Przeczytałeś? Skomentuj, to motywuje :)

Może nie będę rozwodzić się nad wynikiem meczu z Rosją...? Zdarzyło się i trzeba z tym przejść do porządku dziennego. Ja chociaż próbuję...
A rozdział mam nadzieję, że się podobał :) choć trochę krótki :)

część 10

- To Bartek? – odkręcił mnie w swoją  Karol, a ja spuściłam głowę
- Kretynie! – puścił mnie i złapał za koszulkę bruneta
- Karol przestań! – chciałam odsunąć od niego przyjaciela, ale nie miałam tyle siły, a ten do już uderzył
- Dobra bij! Zasługuje!
Karol potraktował go na poważnie i zaczął go bić. Cudownie, biją się dwie ważne dla mnie osoby, po prostu zajebiście! Wybiegłam stamtąd jak najszybciej, bo nie mogłam na to patrzeć, a żadna moja próba się nie udała. Chciałam być sama, ale przeliczyłam się. Usłyszałam nawoływania, ale nie zwróciłam na to uwagi.
- Olcia przepraszam! – dobiegł do mnie Karol
- Zostaw! – odepchnęłam go
- Wszystko przez Ciebie! – ryknął na Bartka
Wybiegłam z hali i usiadłam na najbliższej ławce. Po chwili któryś z chłopaków dosiadł się do mnie. Okazało się, że to Mariusz i próbował mnie uspokoić, ale nie miałam zamiaru tego słuchać i zwyczajnie wtuliłam się w niego. Zaskoczyłam go tym, ale odwzajemnił uścisk..
- Ola przepraszam. – przybiegli Bartek i Karol
- Odczepcie się ode mnie. – wstałam i chciałam odejść, ale oboje złapali mnie za rękę i odwrócili w swoją stronę
- Zostaw ją! – odepchnął Bartka
- Przestań! Czy każdy facet musi używać siły?! – wściekłam się na Karola
- Ale ja w życiu nie pobiłem dziewczyny!
- Ale za to bijesz się z kumplem z drużyny!
- Bo zranił moją przyjaciółkę!
- Było minęło!
- Ale nadal… - przerwałam mu
- Zamknij się może z łaski swojej!
- Słowa nic nie załatwią. – odparłam spoglądając na Bartka, a ten odwrócił wzrok
Odeszłam od nich, ale doszedł do mnie Karol i wyjaśniliśmy to sobie na spokojnie i wymusiłam na nim, żeby w żaden sposób nie kłócił się z Bartkiem. To już przeszłość, a ja musiałam się z tym pogodzić. Gdy wróciłam z nim do pokoju na szczęście nie było tam Bartka. Zabrałam swoje rzeczy i udałam się z Karolem do hotelu, który był kilka minut drogi od ich miejsca zamieszkania. Zarezerwowałam pokój na razie na trzy nocki. Po weekendzie zamierzałam wrócić do Warszawy.
Następnego dnia Karol nie chciał, żebym była sama podczas jego treningu to poszłam z nim. Gdy tylko weszliśmy chłopaki podeszli do trenera i zaczęli coś do niego szeptać, a potem spoglądać na mnie. Pytającym wzrokiem patrzyłam na nich, gdy odezwał się trener.
- Zagrasz z nimi? – zdziwiłam się
- Nie będę się wtrącać do treningu.
- Młoda chodź. – Karol przełożył mnie sobie przez ramie i zaniósł pod siatkę
Ja sama biedna na taką grupę przerośniętych facetów. W końcu jednak ustąpiłam pod warunkiem, że nie będę w drużynie Karola. Ten się oburzył, ale w końcu ustaliliśmy składy i to ja miałam zaserwować. Daniel rzucił w moją stronę piłkę i podążyłam w stronę pola zagrywki...
- Chłopaki pilnujecie piłki. – powiedział mój przyjaciel do reszty swojej drużyny
- Przecież odbijemy. – odpowiedziało kilku z nich
- Tacy pewni? – piłka do góry i uderzenie, a ci tylko podążyli wzrokiem za piłką
Uśmiech od razu pojawił się na mojej twarzy, ale kolejną zagrywkę totalnie zwaliłam, bo poszła w siatkę. W drużynie miałam Bartka... Ale cóż, czemu nie. Musi być dobry skoro jest w reprezentacji, to pomoc się przyda. Niestety jednak moja drużyna przegrywała, więc zarządziłam sobie przerwę.
- Jaką przerwę? – spytała tamta drużyna śmiejąc się
- Mogę dołączyć do was?
- Co nie chcesz przegrać? – zaśmiał się Karol
W końcu wszyscy oprócz z tamtej drużyny oprócz Karola zgodzili się i już miałam przechodzić, gdy oburzyła się moja drużyna.
- A my to co? – spytał Miguel
- Celujcie w moją stronę. - szepnęłam
- Po co? – zdziwił się Bąku
- Celujcie. – przeszłam na drugą stronę
- A który do nas dojdzie, co? – spytał rozbawiony drugi Bartek
- Ja mogę. – wymienił się ze mną Mariusz
- Po pięciu minutach do nich wracam. – oznajmiłam
- Ale po co? – zdziwił się Daniel
- Po pięciu, ok? – odparłam z uśmieszkiem
- No dobra. Po pięciu.
- Panie trenerze słyszał pan? – spytałam
- Tak. Dopiero po pięciu minutach, ale co Ty kombinujesz? – zaśmiał się, na co odpowiedziałam wrednym uśmieszkiem
Gdy tylko piłka leciała w moją stronę na umyślnie nie trafiałam albo odsuwałam się, gdy serwowałam piłka lądowała w siatce, a moja obecna drużyna się na mnie wściekała. Karol się na mnie nawrzeszczał, ale w końcu znalazł na mnie sposób. Gdy piłka szła w moją stronę po prostu mnie odsuwał. Jednak mimo wszystko kilka punktów udało mi się nadrobić. Szybko minęło te pięć minut i miałam zamiar wrócić normalnie od swojej drużyny, ale nie.  Karol podniósł siatkę i popchnął mnie na drugą stronę boiska tak, że wpadłam na Kurka.
- Sory. – powiedziałam do niego i przejęłam piłkę od Miguela, rzucając ją w Karola, a ten zaliczył glebę
- Smarkulo! – biegiem skierował się do mnie
- Chłopaki, brońcie mnie. – zaśmiałam się chowając się za Bartkiem
- No ej! – zatrzymali go, a ten wybuchł śmiechem
Ja już dawno byłam z daleka od nich, a gdy Karol zauważył to biegiem ruszył w moją stronę. Było słychać śmiech chłopaków, a gdy spojrzałam na nich sama zaczęłam się śmiać widząc, że kilku już płacze ze śmiechu, Karol wtedy mnie złapał i zaczęły się moje tortury. Udało mi się go z siebie zrzucić, więc to ja miałam przewagę nad nim. Za to mój przyjaciel odrzucił mnie nie wiem jak do tyłu tak, że zrobiłam fikołka.
- Zawsze muszę robić przez Ciebie jakieś dziwne figury? – zaśmiałam się siadając
- Moja wina, że zaczynasz? – odpowiedział brechtając
- Spójrz na nich. – wskazałam na drużynę, a ci siedzieli na podłodze śmiejąc się i trzymając za brzuchy, a kilku nawet już płakało
- Doprowadzamy, aż do płaczu. – spojrzałam na trenerów, którzy wyszli ze swojego pokoju i patrzyli zdziwieni na nas wszystkich, ale po chwili parsknęli śmiechem, a potem wyszli też inni ludzie stamtąd i cała sala się śmiała tylko, że ze śmiejących się chłopaków, a nie z nas
- Co was tak śmieszy? – spytał jakiś gościu
- Żałujcie, że nie widzieliście ich. – powiedział z trudnością jeden z chłopaków
- No to zaraz zobaczymy. – jakiś facet skierował się do pokoju, a za nim cała ekipa
- Są tu kamery, więc na pewno się trochę nagrało. – powiedział Karol
- Muszę to zobaczyć. – biegiem ruszyłam do pokoju, a tam już grupa ustawiła się przy komputerze
- Ej! Wy to widzieliście. – przepchałam się przez chłopaków, a potem wybuchłam śmiechem widząc to na ekranie
Wszyscy brechtaliśmy z tego przez cały trening i nic z niego dziś nie wyszło. Następne dni do mojego wyjazdu spędziłam z Karolem na zwiedzaniu Bełchatowa. W niedziele odprowadziła mnie na pociąg cała Skra i każdy z nich mnie wyściskał, choć nie powiem z Bartkiem było trudno i od niego szybko się odsunęłam, a on pocałował mnie w policzek. Chętnie bym go udusiła, a potem przeszłam do Karola. Wyściskał mnie, ale gdy chciałam się odsunąć nie chciał mnie puścić.
- Karol no! – zaśmiałam się
- Znowu się rozstajemy. – szepnął i odsunął się tak, żeby na mnie spojrzeć, ale nadal nie puszczając
- Przywykłam już bez Ciebie. – uśmiechnęłam się
- Ale boje się puścić Cię samą do Warszawy.
- Przemek już nic mi nie zrobi, więc spokojnie. Pat do mnie wbije i nie będę sama.
- Pozdrów ode mnie całą ekipę.
- Nie ma problemu. – odparłam i usłyszałam gwizd pociąga
- Ja wejdę do pociągu, ale z niego nie wyjdę. – wystawiłam język
- To przez to, że się rozryczałaś. – założył ręce
- Co młody odwalił? – zaśmiał się Daniel
- Gdy jechał tu…
- Cicho. Powiedziałem, że się spóźniłem. – wyszczerzył się
- Stary, a głupi. Wyszedł z pociągu, bo się rozryczałam, ale wpakowałam go do autobusu i przyjechał. Tym razem go pilnując. – zaśmiali się wszyscy
- Leć, bo Ci ucieknie! – odwróciłam się i zobaczyłam, że zamykają drzwi
- Pa. – dałam mu szybkiego buziaka w policzek i wbiegłam do pociągu
Weszłam do przedziału, a jeszcze nie ruszyliśmy i uchyliłam okno.
- Przyjedziesz kiedyś, nie? – spytał Daniel
- A co chcesz? – zaśmiałam się
- Chętnie się gra meczyk i wygrywa. – wyszczerzył się
- Ej! – oburzyła się drużyna z którą grałam i po raz kolejny tego dnia wszyscy zaczęliśmy się śmiać

-------------------------------------------------
Czytasz? Skomentuj, to motywuje :)

Przepraszam, że długo mnie nie było, ale problemy z netem :( Mam nadzieję, że się podobało i się nie rozpisuje :)
Wpisujcie się do Informowanych :)

część 9

- Zabiję za tą smarkulę. – spiorunowałam go wzrokiem
- To już tradycja. – wyszczerzył się
- Ale mam nadzieję, że nie uważasz nas za parę? – spytałam Mariusza
- Pewnie, że nie. Widać, że jesteście do siebie przywiązani. Naprawdę myślałem, że jesteście rodzeństwem.
- Jeden normalny, który nie mówi, że jesteśmy parą. – powiedziałam i wszyscy się zaśmialiśmy
Potem udaliśmy się do pokoju Karola i wypytywał mnie o Przemka. Opowiedziałam mu w jaki sposób ze mną zamieszkał potem, że staliśmy się parą i to jak zrobił się zazdrosny. I padło pytanie o bruneta... Tak, nadal o nim myślałam i zapomnieć nie mogłam.
Zmieniliśmy potem smutne tematy i za to śmialiśmy się wspominając to co odwalaliśmy w przeszłości. Było już cholernie ciemno, gdy stało się coś. Karol zaczął łaskotał mnie po stopach, a ja zwijałam się ze śmiechu.
- Musisz się nacierpieć po tych dwóch miesiącach. – zaśmiał się i ktoś wszedł do pokoju
- O pewnie urodziny się skończyły. – powiedział Karol, nadal się nade mną znęcając
- Przeszkadzam? – usłyszałam jego kolegę
- Człowieku właź i uratuj mnie od tego terrorysty. – krzyknęłam śmiejąc się
- Tak to jest jak ma się takiego brata. – zaśmiał się wchodząc i potknął się o dywan
- Już widzę wasz trening jutro. – zeskoczyłam z łóżka i pomogłam mu wstać, a jakie było zdziwienie komu pomogłam wstać
- Ola? – szepnął i spojrzał na Karola
- Widzimy się jutro. – powiedziałam do przyjaciela i wyszłam
- Stary to Twoja siostra? – usłyszałam pytanie zadane przez Bartka
- No tak siebie nazywamy, ale tak ogólnie przyjaźnimy się od niemowlaka.
- Czyli jesteście przyjaciółmi? - usłyszałam jego zaskoczenie
- Tak. Nie mów, że myślałem, że jesteśmy parą? – zaśmiał się Karol
- Nie. – odpowiedział mu i usłyszałam kroki
Nagle usłyszałam jak mówi do siebie po cichu, że kiedyś tak było. Czyli myślał, że ja z Karolem jestem parą i zaczął mnie olewać. Kretyn, zwykły kretyn. Wróciłam z powrotem do ich pokoju.
- Karol jest już ciemno, a zapomniałam wynająć pokój. – powiedziałam na wejściu
- To możesz spać tu. – uśmiechnął się
- Dzięki.
Nie przewidziałam tego, że Karol będzie chciał nas sobie przedstawić. Gdy wyszedł z łazienki oznajmił:
- Bartek poznaj moją smarkulę Olę.
- Zabije Cię za to. – walnęłam go i podałam rękę brunetowi
- Miło mi Cię poznać. – powiedziałam patrząc na niego, żeby się przymknął i udawał, że się nie znamy
- Mi Ciebie również. - odparł smutno, a ja zmierzyłam go wzrokiem, wzięłam swoją piżamę i poszłam do łazienki
Kiedy wróciłam już, odświeżona, ułożyłam się na łóżku i przykryłam szczelnie kołdrą.
- Ola, możemy pogadać - szepnął Bartek, ale nie zwróciłam na niego uwagi i poprawiłam sobie poduszkę
- Ola. – powiedział już normalnym tonem
- Chyba głucha nie jestem. – spojrzałam na niego
- Przepraszam. – zszedł z łóżka  i kucnął, a ja odwróciłam się tyłem
- Ola naprawdę przepraszam. Myślałem, że robisz sobie ze mnie jaja, a jesteś tak naprawdę z Karolem. – odwrócił mnie do siebie i powiedział w oczy
- Nie mój problem.
- Co Ci się stało? – delikatnie dotknął mój policzek
- Nie Twoja sprawa.
- Ola… - usłyszałam, że Karol wychodzi
- Kładź się! – rozkazałam mu cicho, a on posłusznie to zrobił
- Dawaj staruchu. – odgarnęłam pościel
- Smarku. – zaśmiał się i gdy tylko się położył zaczął łaskotać
- O nie! Smarkulę przeżyje, ale jaki smark. – zaczęłam go bić, a po chwili spadliśmy
Na podłodze oboje sobie dokuczaliśmy, ale w końcu się zmęczyłam. Błagałam go, żeby dał mi spokój, ale przecież to Karol. Znęcał się nade mną dopóki sam nie opadł z sił.
- No dobra. Kondycja już nie ta. – powiedział rozbawiony i wciągnął mnie na łóżko
- W wakacje mamy rzadko treningi to co się dziwisz. A ostatnio nie za koniecznie mogłam pograć, bo jedynie to ktoś grał mi na nerwach i psychice.
- Młoda. – przytulił mnie mocno i znów łzy pojawiły się w moich oczach, ale przy przyjacielu udało mi się uspokoić i zasnąć.
Kolejnego dnia Karol namówił mnie, żebyśmy poszli pograć sobie na hali. Na początku nie chciałam, ale gdy mnie zapewnił, że nikogo nie będzie, a trening się nie odbędzie, bo po wczorajszym dniu nikt nie ma siły chętnie poszłam. Graliśmy, wygłupialiśmy się gdy usłyszałam:
- Ej młody dajesz się dziewczynie ograć. – a potem było słyszeć kilka śmiechów
- A co wy tu w ogóle robicie? – zaśmiał się, a ja w duchu prosiłam, żeby nie było tu Bartka
- Paliło się światło to przyszliśmy zobaczyć. – teraz rozpoznałam głos Mariusza
- Jesteście to poznajcie sm…
- Nawet nie próbuj! – rzuciłam w niego piłką i wzięłam głęboki oddech, po czym się odwróciłam i on… był
- Dobrze, dobrze sma… - pojawił się przy mnie
- Nie radzę. – powiedziałam razem z Mariuszem i zaśmialiśmy się we trójkę
- Dobra już dobra. To tak Bartka znasz, Mariusza też, Daniel, Paweł, Michał, Paweł number two, a to Ola, smarkula. – dokończył w ekspresowym tempie
- Karol! – walnęłam go
- Hej, a czy Ty przypadkiem nie byłaś w Łodzi? Nie wygrałaś z drużyną pucharu? – odezwał się bodajże Paweł
- Tak, a wy też byliście? – spytał Karol
- No pewnie. Wygraliśmy po raz kolejny puchar Polski. – odpowiedział mu chyba Michał
- I czy to nie z Tobą kręcił Ba… - zaczął Daniel...
-------------------------------------------------------------------------
Karolek się dowie, że to Bartuś czy jednak Oli się uda tego uniknąć? ;)
Proszę o wpisywanie się do Informowanych :) chce wiedzieć kto to czyta :)

Czytasz, napisz komentarz. To motywuje :)

część 8

Siedziałam z Przemkiem w salonie oglądając telewizję, gdy oglądaliśmy jakiś mecz siatkówki. Mój umysł sam napomniał Bartka i zrobiło mi się cholernie smutno.
- Mała, przecież utrzymujesz kontakty z Karolem. Nie smutaj.
- Wiem, wiem. – nikt oprócz Karola i Patrycji nie wiedział o tajemniczym brunecie
- No to uśmiech, proszę. – zaczął się łaskotać i skomentowałam to śmiechem
- Przemek!- po chwili już był nade mną i znęcał się
- Jesteś zły. – powiedziałam śmiejąc się, a nagle przestał i jego twarz zbliżała się do mojej, a gdy czułam już jego oddech na ustach, odwróciłam głowę
- Nie, przestań.
- Oluś spróbujmy. – szepnął
- Przemek ja nic do Ciebie nie czuje oprócz lubienia. – spojrzałam mu w oczy
- Ale jak spróbujemy to może coś.
- Przemek nie jestem... – przerwał mi swoim pocałunkiem
- A może spróbować zapomnieć o Bartku, wiążąc się z innym? Klin klinem? – w końcu odwzajemniłam pocałunek, a gdy go przerwaliśmy zobaczyłam uśmiech na jego twarzy
- Czyli dajesz mi szansę?
- Możemy spróbować, ale nic nie obiecuje.
- Dziękuje. – pocałował mnie kolejny raz, ale nie czułam tego co z Bartkiem…
Przez pierwsze trzy tygodnie było wszystko super, ale w czwartym tygodniu zaczął być cholernie zazdrosny. Kolejne dni i kolejne kłótnie o to, że ktoś spojrzał na mnie, a ja na niego. Potem miał też pretensje, że swobodnie rozmawiam z chłopkami z drużyny. Miałam tego dość… Na 29 sierpnia zamówiłam bilet do Bełchatowa. Po pierwsze chciałam zrobić niespodziankę Karolowi, a po drugie chciałam się wyrwać od Przemka.
- Gdzie Ty jedziesz? – spytał, gdy wrócił z pracy i zastał mnie na pakowaniu
- Jadę do Karola.
- Kiedy?
- Jutro.
- Czemu mi wcześniej nie powiedziałaś?!
- Bo dopiero dziś zdecydowałam.
- Nigdzie nie jedziesz. – zabrał moją walizkę i odstawił
- Nie będziesz decydował o tym co mogę robić. – wzięłam kolejne ciuchy i włożyłam do walizki
- Jesteś moja i mogę. – złapał mnie za dłonie i szarpnął do góry
- Nie jestem Twoja. Zachowujesz się jak głupek i jesteś zazdrosny o każdego, a ja nie mam zamiaru tego znosić. Najlepiej będziesz jak się wyprowadzisz. – powiedziałam spokojnie
Rozpętała się awantura, że się nim bawiłam. Przemówił do mnie nie tylko psychicznie, ale także fizycznie… Potem spakował się, rzucił kluczami i wyszedł. Wysłałam krótkiego smsa do Pati:
Proszę, przyjedź…
Po 20-tu minutach była u mnie i weszła.
- Boże Ola co się stało?!  - szybko znalazła się przy mnie
- Przemek? – spytała oglądając moją twarz
- Tak. – powiedziałam łkając
- Co za kretyn. Że on mi się podobał. – spojrzałam na nią
- Chciałaś z nim być? – przestraszyłam się
- Chciałam, ale już wiem jaki jest. Kibicowałam wam, ale widać, że on niczego nie jest warty. I przykro mi, że musiałaś przez to przejść.
- A mi przykro, że musiałaś patrzeć na mnie i Przemka, jeśli chciałaś z nim być.
- Przeszłość.
- No tak. Masz Marcina. – przytuliłam ją mocno
- Nadal myślisz o Bartku. – szepnęła po dłuższej chwili, a ja tylko bardziej zaczęłam szlochać
Następnego dnia odprowadziła mnie na stację, gdzie wsiadłam na pociąg i mocno ją wyściskałam. Miałam szczęście, że spotkałam ją na swojej drodze. Gdy dojechałam ogarnęłam dopiero, że nawet nie wiedziałam gdzie on mieszka czy chociaż ma treningi. Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do jego mamy. Dowiedziałam się ich adresu, ale ciocia była, że tak powiem zaskoczona tym, że nagle pojechałam do Bełchatowa. Ja po prostu chciałam oderwać się od Warszawy... Gdy się udałam tam, zdobyłam adres gdzie mają treningi. Powiedziałam, iż jestem siostrą Karola Kłosa, a co z tego, że nie rodzoną. Sam nazywał mnie siostrą. Skierowałam się tam i gdy weszłam na salę treningową, ochroniarz nakierował mnie tam. Od razu znalazłam Karola po koszulce. Weszłam tak, żeby mnie nikt nie zobaczył i podeszłam z tyłu do bodajże ich trenera.
- Przepraszam czy to pan ich trenuje? – spytałam szeptem
- Tak, a co się stało?
- Czy mogę przeszkodzić w treningu? – uśmiechnęłam się
- Dziewczyna któregoś z chłopaków? – zaśmiał się
- Nie, nie. Siostra Karola.
- No dobra. Pozwalam na przerwanie treningu. – już chciał krzyknąć, ale mu przerwałam
- Nie, proszę. Chce go zaskoczyć. – powiedziałam z planem w głowie
- Dobra, działaj dziewczyno. – zaśmiał się, a ja odeszłam do tyłu i gdy byłam już naprzeciwko Karola, pobiegłam i rzuciłam mu się na barana
- Młoda! – usłyszałam jego śmiech, po czym widziałam już jego twarz, bo przekręcił mnie
- Czarnula?! – krzyknął i opuścił mnie, oglądając moje włosy
- A farba się na mnie wylała. – zaśmialiśmy się oboje
- Co to jest? – zauważył mój policzek, który wcześniej był przykryty włosami
- No… Spotkanie z drzwiami.
- Tak na pewno. Ktoś Cię pobił. – pogłaskał mnie po policzku
- Nie przyjechałam tu po to, żeby gadać o moim policzku. Stęskniłam się braciszku. – przytuliłam go mocno
- Chłopaki koniec treningu! – krzyknął trener
- Ej smarkulo skąd wiedziałaś, gdzie mam trening? Nawet rodzice nie wiedzą.
- Ale miałam adres gdzie mieszkasz i tam powiedziałam, że jestem Twoją siostrą i chce Ci zrobić niespodziankę. – ujął mnie i zaczął się ze mną kręcić
- Siostrzyczka moja. – musnął mnie w policzek i gdy przestał się kręcić wylądowaliśmy na ziemi
- Karol! – zaśmiałam się
- Jakie przykładnie rodzeństwo. – usłyszałam trenera
- Jemu też to powiedziałam. – szepnęłam do Karola i wybuchliśmy śmiechem
- Dobra muszę jeszcze pogadać z kumplem. – pomógł mi wstać i podszedł do chłopaków, a ja odeszłam dalej
- Lecimy.
- Przeszkodziłam Ci w jakiś planach?
- Współlokator ma urodziny, ale sam powiedział, że odwiedziny siostry są ważniejsze od imprezy. A gdy zaproponował, że możesz także przyjść…
- O nie! Nikogo tam nie znam.
- Właśnie powiedziałem tak, że nikogo nie znasz i nie będziesz chciała pójść. – odparł z uśmiechem
- Oh Karol. – przytuliłam go mocno
- Taki jest film. – uderzyłam go
- Idiota. – zaśmiałam się
- O jak mi brakowało tego bicia.
- A proszę. – zaczęłam go bić
- Ale bez przesady. – złapał moje dłonie i zaśmiał się
Poszedł się szybko przebrać, a ja wyszłam na dwór i czekałam na niego, gdy usłyszałam:
- Myślisz, że z Tobą skończyłem? – podniosłam głowę do góry, był to Przemek
- Co Ty tu robisz? – zdziwiłam się
- Wracamy do Warszawy. – szarpnął mnie
- Zostaw mnie! – nie miałam tyle siły, by mu się wyrwać, aż w końcu kopnęłam go
- Co ty sobie myślisz?! – uderzył mnie
- A co ty sobie?! Nie masz do mnie żadnych praw! Mogę robić co chce! – nawet nie wiem ile razy mnie uderzył, gdy ktoś odciągnął ode mnie Przemka
- Człowieku co Ty sobie myślisz, że bijesz kobietę?! – zapłakana spojrzałam na niego, a po chwili pojawili się policjanci i Przemek miał na rękach kajdanki
- Ola wszystko, ok? – klęknął przy mnie Karol
- Tak. Już tak.
- To ten gościu Cię wcześniej pobił, tak?- spytał
- Tak, to on. – wytarłam łzy i spojrzałam na Przemka, a po chwili również Karol
- Przemek?! – krzyknął zaskoczony
- Karol, przestań!- pociągnęłam go za rękę, gdy chciał do niego podejść
- Pani powinna się zgłosić do szpitala, a potem na policję z wynikami i zgłosić doniesienie. – powiedział policjant
- Przypilnuje tego. – powiedział wściekły Karol, gdy odjechali z Przemkiem, otarłam łzy i wstałam
- Dziękuje. – spojrzałam na tego, który mi pomógł
- Nie ma problemu. – uśmiechnął się do mnie
- Karol, pilnuj siostry. – powiedział do mojego przyjaciela
- Wielkie dzięki Mariusz. – podał mu rękę w podzięce
- Spoko. Ale zapewne nie zobaczymy się na urodzinach Bartka? – spytał z uśmiechem jego kolega
- No nie. Muszę się zająć tą smarkulą. Zawsze pakujesz się w kłopoty. – zmierzył mnie wzrokiem
- Moja wina, że coś mu strzeliło to głowy i zaczął mnie bić?
- Zaraz sobie pogadamy. I jeszcze poznajcie się. Ola, Mariusz.
- Miło mi. – jego kolega podał mi rękę uśmiechając się
- Ładną masz siostrzyczkę. – dodał
- Tak naprawdę to moja przyjaciółka. Tyle, że ta smarkula od małego się za mną szlaja i traktuje ją już jak siostrę.

--------------------------------------------------------------
Przepraszam... Jak zwykle długo mnie nie było... Ale wakacje nadchodzą i postaram się być częściej :) W menu zrobiłam Informowanych. Jeśli chcecie wiedzieć o nowościach na tym blogu to wpiszcie się tam. Nie chce się narzucać :) I jeśli możecie to ja wolałabym być informowana na gg :) Będę wdzięczna na każdy wpis w Informowanych :)

część 7

- Odsuń się! – popchnęłam go i zdążyłam wylądować nogami na ziemi, żeby nie zaliczyć gleby
- Mogłaś być delikatniejsza!  - oburzył się
- A Ty chory jesteś, że mnie tak puszczasz!
- Znasz mnie, przecież smarkulo. – zaśmiał się
- Idiota! – kopnęłam go
- To bolało.
- Oto chodziło! – ruszyłam biegiem i okrążyłam autokar
- Z drogi! – wbiegłam do środka i schowałam się z tyłu
- Dobra reszta niech też się ładuje. – zaśmiała się trenerka i po chwili przed sobą zobaczyłam Karola
- I co teraz? – spytał
- Przebaczysz? – wyszczerzyłam się
- Spadaj Karol. Ja z nią siedzę. – Patrycja go popchnęła i usiadła obok
- Ma przerąbane. – usiadł za mną i zaczął kopać moje siedzenie
- No Karol! – odwróciłam się do niego z mordem w oczach
- Pff… - spojrzałam na szybę i akurat Bartek się odwrócił
- Szlag no. – zasunęłam zasłonę
- Olka. – Patrycja odwróciła moją głowę w swoją stronę, a ja ją mocno przytuliłam
- I że niby Ci przeszło? – szepnęła
- Nie.
Gdy wróciliśmy do Warszawy, poszliśmy do domu i przygotowania na imprezę. Mieliśmy się spotkać o osiemnastej pod klubem. Czasu mieliśmy sporo, bo już o 12 byliśmy w Warszawie. Zgarnęliśmy się do rodziców i ogłosiliśmy nowinę, że mamy Puchar Mazowsza. Akurat te trafienie, że u jego rodziców byli także moi, a potem byliśmy wyściskani za wszystkie czasy. Zostaliśmy na obiad, a po piętnastej poszliśmy do domu się przyszykować. Na imprezie się upiłam jak zwykle, a do domu ledwo co doszłam z Karolem, który także zaszalał z alkoholem. Rano, gdy się obudziłam leżałam z nim na podłodze w salonie.
- Obudź się człowieku. – zaczęłam go szturchać
- Co chcesz? – złapał mnie za dłonie
- Nie jestem w stanie iść na polibudę.
- Więc nie idziemy. – odparł
- Ale trenerzy się wkurzą.
- Myślisz, że pierwszy raz po mistrzostwach nie idziemy? – otworzył jedno oko
- A to spoko. – położyłam głowę na brzuchu Karola
- Idziemy spać. – powiedział i po chwili oboje już zasnęliśmy
Los mnie nie lubił. Moje nieszczęście, że śnił mi się Bartek. Wszystko mi się przypomniało. Nawet nie wiem jak ma na nazwisko, ani w jakiej drużynie gra, bo nie zwróciłam na to uwagi. Zajęta byłam nim. Co najmniej powinno być mi potrzebne. Następnego dnia już pojawiliśmy się, ale ja siedziałam przymulona na tych wykładach. Trening się nie odbył, bo nikt nie miał na to najmniejszej ochoty.
Na początku czerwca dowiedziałam się czegoś co mnie cholernie zdołowało. Karol dostał propozycję z porządnej drużyny. Miał wyjechać jak tylko skończy się rok akademicki.
- Trudno będzie się rozstać. – powiedział smutno mój przyjaciel
- Przyjaźnimy się tyle lat, to te sto pięćdziesiąt kilosów nas nie rozdzieli. – usiadłam na nim okrakiem i przytuliłam mocno
- Co Ty? – spytał rozbawiony
- Przez miesiąc się muszę Tobą nacieszyć.
- Długo jeszcze? – spytał po jakiś dziesięciu minutach
- Najlepiej do Twojego wyjazdu. – odparłam i po policzkach zaczęły spływać łzy, traciłam cholernie ważną dla mnie osobę. Kolejną…
- Mała nie płacz. – chciał mnie odsunąć, ale mocno go przycisnęłam
- Nie odsunę się.
- Przecież wiem, że płaczesz. A ja nie mogę jak Ty płaczesz. – usłyszałam, że załamuje mu się głos
- Nic nie gadaj tylko po prostu pozwól mi się sobą nacieszyć. – powiedziałam mu w oczy
- Przez Ciebie beczę. – przytulił mnie cholernie mocno
Następnego dnia Karol poinformował o tym swoich rodziców. Jego mama powiedziała, że puści go pod jednym warunkiem, że zabiorę go na zakupy i na wyjazd będzie miał nowe ciuchy. Oczywiście tak się stało. Całą sobotę chodziliśmy po sklepach i wybieraliśmy dla niego ciuchy. Nie obyło się bez wygłupów i ubierania się jak debile. Nie potrafiłam zrozumieć tego, że będziemy musieli się rozstać. Od małego uczestniczył w moim życiu. Był moją bratnią duszą i czułam jakby naprawdę był moim bratem. Gdy nastał lipiec nie mogłam się z nim rozstać przed pociągiem.
- Młoda muszę już iść. – powiedział, chociaż sam mnie mocno ściskał
- Masz zadzwonić jak tylko dojedziesz. – szepnęłam mu do ucha
- Obiecuję. – poczułam zbierające się łzy
- Leć. – odsunęłam się od niego, a on pocałował mnie w policzek
- Kocham Cię moja mała smarkulo.
- Jesteś idiotą. Ale też Cię kocham braciszku. – odparłam z uśmiechem i popłynęły łzy
- Kurde młoda. Przestań.
- Nie no już. Spadaj. – zaśmiałam się i wytarłam łzy
- Masz nie płakać.
- Nie będę. – uśmiechnęłam się
Wszedł do pociągu i gdy tylko zajął miejsce, stanął przy oknie.
- Nie stracimy kontaktu, prawda?
- No co Ty gadasz głupku. – spetliśmy nasze dłonie
- Moja siostrzyczka. – rozwalił mi fryzurę
- Idiota no. – rozbawiona poprawiłam się
Po chwili już odjechał i spuściłam głowę. Łzy popłynęły i poszłam usiąść na jakiejś ławce. Tracę kolejną ważną osobę. Ile razy jeszcze los mnie pokaże?
- Młoda miałaś nie płakać. – usłyszałam i podniosłam głowę
- Co Ty tu robisz durniu?! – wstałam do niego
- Nie potrafię. Zawsze byłaś w moim życiu.
- Idioto Ty masz jechać!
- Już pociąg pociuchciał.
- Jesteś kretynem! – pociągnęłam go w stronę autobusów
- Młoda ja nie potrafię. – mocno mnie ścisnął
- Nawet się nie waż. Chodź. – doszliśmy na postój autobusów i jak się okazało autobus do Bełchatowa odjeżdża za 20 minut
- Jak mogłeś wysiąść  z pociągu? – spytałam płacząc
- Za długo jesteś z moim życiu.
- Co chcesz się mnie pozbyć? – spytałam
- No co Ty głupia. Nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie.
- Ale wsiądziesz do tego autobusu i pojedziesz, zrozumiano?
- Tak. – dopóki nie przyjechał autobus staliśmy objęci
- Ani się waż wysiąść. – powiedziałam, gdy staliśmy w kolejce
- I jak dojedziesz dzwonisz.
- A Ty jak dotrzesz do domu dzwonisz do mnie.
- Dobrze.
Poczekałam, aż autobus odjedzie patrząc na niego, żeby czegoś nie odwalił. Gdy tylko zniknął z mojego wzroku wróciłam do domu, następnie dzwoniąc do niego. Był już za Warszawą. Kiedy się rozłączyłam, kolejne łzy popłynęły. Czułam się cholernie samotna. Nie miałam nikogo na kim mogłabym polegać. Nagle zaczął dzwonić dzwonek do drzwi i się przestraszyłam. Nie chciałam nikogo widzieć, ale po chwili usłyszałam:
- Olka otwieraj! – była to Patrycja, więc powoli skierowałam się w stronę drzwi
- Nie płacz. – przytuliła mnie od razu
- Straciłam kolejną ważną osobę. – mówiłam to sobie już któryś raz z kolei
- Czasami tak bywa. – nogą przymknęła drzwi
- Straciłam osobę na którą mogłam liczyć.
- Masz jeszcze mnie. Zawsze Ci pomogę. – spojrzałam jej w oczy
- Mówię poważnie. Traktuje Cię jak przyjaciółkę.
- Dziękuje. – mocno ją przytuliłam
Przebyła u mnie cały dzień, a wieczorem wpadli chłopcy z dziewczynami. Niektórzy to byli już parami (Patryk z Klaudią i ci chłopacy, których poznałam potem Aleks z Darią oraz Rafał z Wiktorią).
- Młoda chyba za bardzo nie płakałaś, co? – spytał Przemek
- Chrzań się. – zmierzyłam go wzrokiem
- Ależ Ty milutka. – zaśmiał się Marek
- A tak ogólnie to po co wy tu przyszliście, co?- zaśmiała się Patrycja
Jak się okazało przynieśli trochę alkoholu i wszyscy się spiliśmy. Następnego dnia narzekałam na to, że będę musiała mieszkać sama w domu. Przemek walnął tekstem, że może ze mną zamieszkać, na co ja ze śmiechem odparłam, że ok. Tak naprawdę powiedziałam to dla śmiechu, ale wyszło tak, że jednak ze mną zamieszkał, a po dwóch tygodniach staliśmy się parą…

---------------------------------------------------
Przepraszam za mają bardzo, bardzo długą nieobecność... Wiem, że zawaliłam. Każdy z blogów w jakiś sposób ,,odtrąciłam''. Postaram się być tutaj częściej. Rozdział napisany już był dawno, ale jakoś tak wychodziło, że nie dodawałam... Wiem, że dużo dialogów, ale nie miałam siły już dziś tego poprawiać, a obiecałam sobie, że dziś rozdziały pojawią się na każdym moim blogu. Mam nadzieję, że nie umarłyście z nudów ;) Troszeczkę też strasznie szybko mija ten rozdział, bo kilka miesięcy przeminęło, ale chciałam po prostu dojść w końcu do sedna sprawy ;)

Dziękuje za każdy komentarz jaki się pojawi :)

część 6

Po 14-tej mieliśmy trening, a o 17-tej mecz. Gdy tylko skończyłyśmy mecz odbyło się wręczanie nagród. To był mecz finałowy. Strasznie żałowałam, że nie było Bartka. Nawet na chwilę nie przyszedł. W ogóle nie miałam na nic ochoty. Cały czas myślałam o nim. Gdy otrzymaliśmy już ten puchar Mazowsza, szybko się przebrałam i pobiegłam na mecz drużyny Bartka. Niestety już się skończył. Nie miałam najmniejszej chęci wracać do pokoju, więc wybrałam się do parku. Chodziłam sobie tam i z powrotem wspominając wczorajszy spacer z brunetem. Wiem, że to głupie. No i w końcu dotarłam na miejsce naszych aniołków i tego co się działo potem. Aniołki jeszcze było widać. Zaczął dzwonić mój telefon, który olałam. Po moich policzkach popłynęły łzy. Zrobiłam sobie złudne nadzieje na coś, co na pewno się między nami nie wydarzy. Usiadłam na śniegu i pozwoliłam łzom wypłynąć spod moich powiek. Nie wiem ile tak siedziałam, gdy usłyszałam:
- Ola! Gdzie jesteś?! – gdy się odwróciłam, zobaczyłam Karola
- Olka no! – nie chciałam, żeby mnie znalazł i schowałam się za ławką, lecz nagle zadzwonił mój telefon i się wydało
- Olka! – podbiegł do mnie
- Czemu nie odbierasz, co? – uniósł moją brodę
- Ej czemu Ty płaczesz? – zmartwił się, a ja mocno się w niego wtuliłam
- On Ci coś zrobił? – nie odpowiedziałam
- Olcia powiedz coś.
- Olał mnie. Ja narobiłam sobie nadziei, a on mnie po prostu olał!
- Olcia. Kochanie Ty moje. – otarł moje łzy
- Jestem aż tak cholernie brzydka i głupia, że nikt mnie nie chce.
- Ola co Ty mówisz? Wcale nie jesteś brzydka czy głupia. Zupełnie odwrotnie.
- Tak tylko, że nikt się mną nie interesuje.
- No wiesz rodzice nas swatają. Mogę ulec i weźmiemy ślub.
- Jesteś głupi. – spojrzałam na niego z uśmiechem
- Ale przynajmniej się uśmiechnęłaś. – przytuliłam go bardzo mocno
- Jesteś najlepszym przyjacielem jakiego bym mogła sobie wymarzyć.
- Się wie. – zachichotałam
Gdy zaprowadził mnie do pokoju, kazał Pati zająć się mną i pocieszyć, a sam przyjdzie gdy trener już zrobi nocne sprawdzanie. Patrycja pytała co się stało, a odpowiedziałam tylko tyle, że on mnie olał i mocno mnie przytuliła, a ja płakałam. Wiem, że to beznadziejnie głupie, ale tylko tak udało mi się rozgromić smutek. Około północy Patka dostała smsa i jak zauważyłam był od Karola:
Nadal płacze? Ja nie mogę przyjść.
- Napisz, że już śpię.
- Co? – spojrzała na mnie
- Proszę. Nie chce,  żeby się martwił. Muszę się ogarnąć. Nie będę płakać przez jakiegoś głupka. Już przestaje. – wytarłam łzy
- Więc na razie nie odpisze. Jak tylko zobaczę, że płaczesz napisze mu to.
- Jesteś zła, wiesz? – spytałam lekko się uśmiechając
- Mała też się o Ciebie martwię. Nie chce, żebyś płakała.
- Już przestaje. – wzięłam piżamę i poszłam do łazienki
Gdy wychodziłam za drzwiami na korytarzu słyszałam rozmowę Karola bodajże z trenerem.
- Ja muszę pójść do Oli. Proszę.
- A jutro nie wstaniesz.
- To będę spał w autokarze. Mecze już mamy rozegrane.
- Dobra jak chcesz. – i usłyszałam pukanie
- Patrycja! – krzyknęłam spod drzwi
- No co? – wyjrzała z łóżka
- Co Ty mu napisałaś, że przyszedł? – spojrzałam na nią wrogo
- Że bierzesz kąpiel i idziemy spać.
- To po co przyszedłeś? – otworzyłam drzwi
- Bo Cię znam.
- Już się ogarnęłam. Nie będę płakać przez faceta. – wpuściłam go do środka
- Ale chyba nikomu nie powiedziałeś?
- Nie. Spokojnie. – objął mnie ramieniem
- Pati Ty też nic nikomu nie mów, dobra? Bo masz czasami nie wyparzony język.
- Tylko przy Karolu. Jest Twoim przyjacielem od lat to może wiedzieć.
Gadaliśmy przez bardzo długi czas i przez cały czas oboje mnie rozśmieszali. Udawało im się to i dzięki nim zapomniałam o Bartku. Rano rzecz jasna obudziłam się leżąc na Karolu, który przez cały czas mnie przytulał. Ledwo co o 8-ej wstaliśmy na śniadanie, dochodząc na dół, a niestety mój wzrok od razu skierował się na stół jego drużyny… Gdy nasze spojrzenia się spotkały widziałam w jego oczach złość i wrogość… Karol objął mnie ramieniem.
- On tu jest? – szepnął
- Nie ważne. Chodź. – pociągnęłam go w stronę stolika, gdzie ostatnio siedzieliśmy z Patrycją
- Ty też. – wzięłam ją za dłoń i usiedliśmy przy tym stoliku
Wcinaliśmy śniadanie, a mój wzrok niestety czasami kierował się na ten stół co nie potrzeba i spotykało mnie złowrogie spojrzenie.
- On tam siedzi, tak? – spytał Karol
- Olka. – powiedział po chwili
- Siedzi i co z tego? – gmerałam w jedzeniu
- Masz to zjeść. Przez niego nie będziesz głodować.
- Karol daj mi spokój, ok? – spojrzałam na niego smutno
- Nie ok. Nie będę bezczynnie patrzył jak moja siostra cierpi.
- Co? – spojrzałam na niego jak na wariata
- Przy rodzicach będziemy tak do siebie mówić to im przejdzie gadanie o ślubie.
- CO?! – zaśmiała się Patrycja
- Ta rodzice nas swatają. Jego tata – wskazałam na niego widelcem – chce już wnuków.
- Czyli nie tylko ja sądzę, że zachowujecie się jak para. – powiedziała Patka
- Nie tylko Ty. – uśmiechnęłam się do niej
- Ej no jak nie. – Karol wstał i wziął mnie sobie na kolana
- Jesteśmy parą rodzeństwa. – zaśmialiśmy się we trójkę
- Jesteś głupi do potęgi entej. – popukałam go po czole z uśmiechem, a potem na nieszczęście spojrzałam na Bartka i te jego spojrzenie… po czym mocno przytuliłam Karola
- Nie no cholera, który to jest? – odsunął mnie od siebie Karol
- Ten na którego wpadałaś?
- Nie. Nawet nie wiem jak on ma na imię. – powiedziałam, mierząc wzrokiem Patrycję
- Więc który? Za dużo tam brunetów.
- Nie ważne. – zeszłam z niego i chciałam odejść
- Który? – wstał do mnie i złapał za dłonie
- Puść. – spojrzałam mu w oczy zła, a gdy nie chciał mnie puścić wyszarpnęłam się i wyszłam szybko z jadalni
- Ola przepraszam. – zaraz pojawił się przy mnie, a łzy zaczęły zbierać się pod moimi powiekami
- Oluś no. – przytulił mnie mocno, a ja się wtuliłam
- Nie płacz, proszę Cię. Nie warto. – akurat wyszedł z dwoma kumplami i zmierzył mnie wzrokiem
- Dobra, chodź. – pociągnęłam go za rękę do środka, gdy trochę się oddalili
- Wyszedł, tak? – chciał się odwrócić w stronę odchodzącego Bartka
- Przestań. Chodź zaraz jedziemy. – wepchnęłam go do środka
Posiedzieliśmy jeszcze trochę w jadalni i zaczęliśmy się szykować i sprawdzać czy mamy wszystko spakowane. Wszyscy wynieśliśmy swoje walizki z hotelu, a tam chłopaki zabrali nam je i zanieśli do autokaru.
- Ludzie wiecie, że trzeba uczcić to, że wygraliśmy, co nie? – zawołałam pod autokarem
- Właśnie. – odparła Patrycja razem z Karolem
- Czyli wieczorem do klubu?! – krzyknął Przemek, Igor i Kuba
- Tak! – krzyknęła cała reszta
- Ej, ej, ale jutro na wykłady. – powiedział trener
- Ej, ej, ale trzeba to uczcić. - odparłam
- Olka nie podskakuj. – zaśmiałam się
- Bo co? – spytałam rozbawiona
- Ja ją uciszę. – zaśmiał się Karol, złapał moja dłoń i obrócił mną
- Tańczyć Ci się zachciało? – spytałam rozbawiona
- Właśnie tak. – zaczęliśmy tańczyć, a po chwili już nie tylko my, lecz spojrzałam na wejście od hotelu z którego wychodziła drużyna Bartka i nasze oczy się spotkały
- Nie będę się przejmować. – zaśmiałam się i tańczyłam dalej
- Pomyśleć, że oni mają 20 lat. – usłyszałam trenerkę
- Tak właśnie jest. – zatrzymałam się, a że zakręciło mi się w głowie wylądowałam na ziemi
- Sierota. – zaśmiał się Karol i wziął mnie na ręce
- Głupku! – zaśmiałam się
- Siostra. – odpowiedziałam z uśmiechem
- Bracie puść mnie. – odpowiedziałam śmiejąc się
- Pff… - podrzucił mnie
- Ej!
- Chłopaki? – spojrzał na nich
- O nie! – ruszyli w moją stronę
- Nie chce już! Starczy mi ostatniego razu. – zaśmiałam się i na szczęście nie znęcali się nade mną kolejny raz
- Ej, dzieciaki zbierajcie się. Jedziemy. – powiedział trener
- Jakie dzieciaki?! – oburzył się każdy, a mnie Karol posadził sobie na ramionach
- Puść mnie. – popukałam Karola po głowie
- Proszę. – puścił moje nogi, a ja nie utrzymałam równowagi i moje nogi poleciały do tyłu…
-------------------------------------------------------
Jeżeli czytasz moje opowiadanie to dodaj nawet malutki komentarz. Lepiej się piszę, gdy wie się, że ma się dla kogo :)

Dawno mnie nie było. Przepraszam :) ale w ogóle nie mam siły na nic... Trzy blogi to z deczka za dużo ;) ale staram się ogarnąć i coś wymyślać :) Mam nadzieję, że usnęłyście :)