Nie cholera! O czym ja mówię?! Przecież to widać. Płaczę, bo mnie nie kocha?! Przecież... Przecież... On mnie kocha… Naprawdę kocha… On mnie do cholery kocha!
- Niech się pan zatrzyma! – krzyknęłam i szybko zabrałam swoją walizkę, a gdy wybiegłam z autobusu stanęłam naprzeciwko Bartka
- Kocham Cię. – powiedział szlochając
- Też Cię kocham. – od razu znalazłam się niego ramionach i oboje zaczęliśmy płakać
- W końcu to zrozumiałaś. – szepnął
- Tak, wiem. Jestem głupia. – odsunęłam się i spojrzałam mu w oczy
- Wcale nie. Masz tylko nie po kolei w głowie.
- Ej! – lekko go uderzyłam, a po chwili nasze usta złączyły się w pocałunku
- Czyli wracasz? – spytał z uśmiechem
- Na razie tak, ale za jakiś czas muszę wrócić, bo teraz to sobie wagaruje trochę. – wyszczerzyłam się
- Oj tam, oj tam. – powiedział i roześmialiśmy się oboje
Poszedł ze mną do hotelu, a mój pokój niestety już był zajęty, więc wynajęłam inny. Do wieczora cały czas się przytulaliśmy, całowaliśmy i patrzyliśmy w oczy. Jak mogłam być tak głupia i nie wierzyć w to, że on mnie kocha? Cały czas go przepraszałam, a on odpowiadałam, że ważne jest to, że w końcu to zrozumiałam. A najgorszy był ranek… Musiał iść na trening, ale żadne z nas nie chciało wypuścić z ramion tego drugiego.
- Nie no, chyba nie pójdę. – pocałował mnie
- Musisz. – odparłam z uśmiechem, ale mocno przytuliłam
- Ale pójdziesz ze mną?
- Pójdę, pójdę.
- I nigdzie nie uciekniesz?
- Nie ucieknę. – odparłam z uśmiechem i w końcu zgarnęliśmy się do pokoju chłopaków, wziął swoją torbę treningową i skierowaliśmy się w stronę sali treningowej
- Jeszcze skoczę po wodę, dobrze? – spytałam, gdy dochodziliśmy do wejścia
- Ale nigdzie więcej?
- Nigdzie więcej. – uśmiechnęłam się i pocałowałam go, a potem skierowałam się do sklepu obok, a gdy weszłam na sale usłyszałam krzyk Karola
- Bartek, gdzie jest Olka?
- Przecież tutaj.
- Nie ma jej w hotelu.
- Jestem, ale w innym pokoju. Gdy wróciłam mój pokój był zajęty. – przerwałam im wymianę zdań, czy może raczej wrzasków
- Ola. – spojrzał na mnie uradowany, że mnie widzi, ale po chwili jego wzrok zmienił się
- Olka! Skąd wracałaś?
- No z przystanku. – zaśmiałam się i podeszłam do niego i Bartka
- Co?
- No co, co? Miałam wyjechać.
- Coś Ty zrobił?! – oburzył się na Bartka
- Oj dużo. – przytuliłam się do niego
- Przecież się pokłóciliście w pokoju.
- No ja bym tego kłótnią nie nazwał.
- Zamknij się. – zaśmiałam się z uśmiechem
- Czyli jak? Jesteście razem?
- Tak. – na potwierdzenie pocałowałam Bartka
- No w końcu! – usłyszałam resztę Skry, a potem wszyscy zaczęliśmy się śmiać
Spędziłam w Bełchatowie cały następny tydzień, a Bartek każdą wolną chwilę spędzał ze mną. Poznałam też żony reszty Skrzatów. Z każdą miło mi się rozmawiało i nie nudziło na treningach chłopaków. Grać mi się z nimi nie chciało i tylko się im przyglądałam. Dobra dokładniej jednemu się przyglądałam.
Nie powiem ciężko mi się było rozstać z Bartkiem i gdy tylko wsiadłam do autobusu uplanowałam sobie, że nie spojrzę na niego, bo coś mi strzeli i wypadnę z tego autobusu, no ale wzrok sam się tam pokierował. Wyjął telefon i zadzwonił do mnie. Powiedział tylko kocham cię, a mnie zaczęło korcić, żeby wybiec z tego autobusu.
- Nawet się nie waż. – spojrzałam na niego
- Ale co? – spytałam uśmiechając się
- Ty wiesz co. – powiedział i oboje się zaśmialiśmy
Gdy tylko wróciłam do Warszawy miałam niezły, że tak ,,ładnie’’ powiem zapierdol. Maj, więc trzeba zacząć się szykować to egzaminów końcowych. Miałam mieć zajęcia z psychologii, więc na razie musiałam zrezygnować z siatkówki i ręcznej. Na szczęście nigdzie nie musiałam wyjeżdżać tylko miałam te szczęście, że w Warszawie. Najgorszy był dla mnie przypadek dziewczynki z domu dziecka, która jako jedyna uratowała się z pożaru. Mała miała 7 lat, a pierwszego dnia nie chciała w ogóle ze mną rozmawiać. Gdy następnego dnia przyszła do mnie zaczęła opowiadać dopiero pod koniec naszego spotkania. Jedna ze znajomych przejęła ode mnie następną osobę, a ja zajęłam się tą małą i wysłuchałam jej. Podczas jej opowiadania zaczęłam płakać razem z nią, a ona wtuliła się we mnie jak bezbronne malutkie dziecko. W czerwcu to już nie była ta dziewczynka. Nasze rozmowy jej pomogły, bo zaczynała się uśmiechać, a każdy jej uśmiech sprawiał mi frajdę i radość z tego, że jej pomogłam. W końcu zdałam psychologię i miałam dyplom magistra psychologii. Lecz los przygotował dla mnie niespodziankę. Gdy wróciłam do domu, zastałam mojego trenera.
- Dzień dobry. – powiedziałam zaskoczona
- Dzień dobry. Pewnie zaskoczona co ja tu robię? – spytał z uśmiechem
- No przyznam się bez bicia. – odparłam
- To ja sobie idę. – Marcin poszedł do swojego pokoju
- Ola mam dla Ciebie propozycję.
- A jaką to?
- Pewien klub chce, żebyś u nich zagrała.
- Słucham? – zdziwiłam się na maksa
- Zgadzasz się?
- No pewnie! – uśmiech od razu pojawił się na mojej twarzy
- Musiałabyś wyjechać do Łodzi.
- Nie ma problemu. – uśmiechnęłam się
- To jest porządny klub i cieszę się, że to ja byłem Twoim trenerem.
Opowiedział mi wszystko o tym klubie, a wieczorem odbyłam rozmowę z szefem tego klubu. Miałam tam zjawić się tam w ciągu tygodnia. Najpierw muszę pożegnać się z tymi moimi wariatami i trzeba zrobić porządną imprezę. Ciekawe jak zareagują na to, że wyjeżdżam. Smutno będzie tak wyjechać z Warszawy, ale będąc w klubie w Łodzi byłabym bliżej Bartka i Karola. To jest cudowna wiadomość! Chciałabym zadzwonić do mojego chłopaka i poinformować go o tym, ale zapewne mają teraz trening w Spale. A co tam, najwyżej oddzwoni później.
- No cześć Oluś, mua! - odezwał się czyjś głos, ale Bartek to nie był na pewno
- Yyy, cześć ktosiu, z kim rozmawiam? - spytałam rozbawiona
- Grzesiu Łomacz Cię wita, ale wiesz Bartek ma Cię tak zapisaną, więc tak się odezwałem.
- Durniu! Z kim Ty rozmawiasz przez mój telefon?! - usłyszałam gdzieś w oddali
- Nie bij! - krzyknął i usłyszałam, że odbiega od telefonu
- Ola!
- Bartek! Jestem przy słuchawce, a Ty się drzesz! - zaśmiałam się
- Oj no przepraszam. Co tam?
- A dzwonie, żeby Ci powiedzieć, że będę mieszkała w Łodzi, a wy macie trening?
- No mamy, ale... CO?! Karol! Ola będzie mieszkała w Łodzi!
- Kocham Twój zapłon. - stwierdziłam, śmiejąc się
- Olka! Poważnie?! Jak to w Łodzi?! - usłyszałam Karola
- Normalnie. Przenoszę się tam do klubu.
Karol wydarł się tak, że lepiej nie mówić. Teraz to chyba naprawdę ogłuchłam. A nie! Jednak słyszę ich nadal w słuchawce!
- Karol! Cholera! Nie drzyj się! - krzyknęłam na niego
Jednak zaraz musieli kończyć, bo Andrea powrócił na halę i zagonił ich do pracy. Swoją drogą jak telefon Bartka znalazł się tam z nimi? Trudno będzie mi powiedzieć to wszystkim z Warszawy. Oni też są dla mnie ważni, zżyłam się z nimi po wyjeździe z Karola, ale jednak tamta dwójka jest ważniejsza. Tylko jak ja mam im to powiedzieć?
---------------------------------------------------
Łiii! Ola ogarnęła tyłek i zrozumiała wszystko i do tego będzie grała w Łodzi ;D a to ci niespodzianka ;D