Z rana od razu strzałka na wykłady, a potem trening. Cały czas miałam w głowie Bartka… Wspomnienia o nim odżyły… Nie byłam w stanie się skupić na wykładach, ale na treningu moje zmysły wyrzuciły Bartka z myśli, a zajęłam się tylko siatkówką. Ponownie mieliśmy treningi tylko trzy razy w tygodniu. Nie wiem co wpadło mi do głowy, ale chciałam spróbować swoich sił w piłce ręcznej. W weekend ogarnęłam w necie najbliższy klub sportowy. W poniedziałek się tam udałam i zapisałam się jak na razie na miesiąc. Wybrałam takiego trenera, którego treningi z ręcznej nie będą mi kolidować z treningami siatkówki. Pierwszy trening w środę. Nie powiem cholernie mi się spodobał ten sport, a z siatkówki nie zrezygnuje. Jeszcze tylko do czerwca i koniec. A czy będę nadal wiązała swoją przyszłość z siatkówką to zobaczy się w późniejszym czasie. Na razie grałam i w to i w to. Zdarzały mi się turnieje w obu dyscyplinach. Powoli już miałam tego dość, ale nastały święta. Od razu spotkałam się z Karolem. Przyjechał wcześniej i nagadaliśmy się trochę. Stwierdził, że cholernie schudłam, a wtedy opowiedziałam mu, że wzięłam się za trenowanie piłki ręcznej i zjechał mnie, że się tak bardzo przemęczam. W końcu rzekłam:
- Mogę z Tobą po świętach pojechać do Bełchatowa? Odpocząć trochę.
- No pewnie. Wszyscy się stęsknili.
Więc po świętach zabrałam się z Karolem uprzednio uprzedzających trenerów, że nie będzie mnie przez tydzień. Pierwszego dnia poszliśmy pograć w siatkówkę. Z Bartkiem nie zamieniłam ani słowa. Omijałam go szerokim łukiem, lecz następnego dnia Karol zgotował mi ,,niespodziankę’’ Gdy przyszłam po niego do ich pokoju, wciągnął mnie do pokoju, a sam wyszedł i zamknął drzwi na klucz.
- Karol! – próbowałam otworzyć drzwi, ale nic z tego
- Wy macie sobie pogadać i się pogodzić. – odkrzyknął mi zza drzwi
- Masz klucze? – spojrzałam złowrogo na Bartka, a ten podszedł do szafki
- Zabrał mi. – zaskoczony zaczął przeszukiwać szufladę
- Super. – położyłam się na łóżku Karola
- Leżysz na moim łóżku. – spojrzał na mnie zły
- Przecież…
- Wymieniliśmy się. A zresztą leż. – machnął ręką i usiadł na teraźniejszym łóżku Karola
Leżałam i zastanawiałam się jak się stąd wydostać, ale nic mi nie przychodziło do głowy, a przecież drzwi nie wywarze. Rozglądałam się po pokoju i natknęłam się na wzrok Bartka. Od razu odwróciłam wzrok, ale po chwili znów na niego spojrzałam i co chwilę patrzyliśmy na siebie. Wymiękałam… Cholera wymiękałam od tych jego oczu… W końcu zrobiło mi się duszno, a gdy się ruszyłam i chciałam wstać to samo zrobił brunet. Cholera! Staliśmy tak przed sobą i patrzyliśmy sobie w oczy. Jego twarz zaczęła się zbliżać do mojej.
- Nie marz. – szepnęłam zła i podeszłam otworzyć balkon
- A może? – spojrzałam w dół
- No chyba nie myślisz zeskoczyć czy złazić po ścianach? – spytał wściekłym tonem
- A co Cię to obchodzi?! – odwróciłam się wściekła
- Cholernie obchodzi!
- Chrzań się. – minęłam go w drzwiach balkonowych, a w środku przyciągnął mnie do siebie i zaczął całować
- Przestań! – uderzyłam go po twarzy
- Olka do cholery ja Cię kocham! – krzyknął patrząc w moje oczy
- Nie potrzebuję tej Twojej cholernej litości! – chciałam odejść, ale znów przyciągnął mnie do siebie, zaczął całować i zamknął w mocnym uścisku
Próbowałam się wyrwać, ale nie udało mi się to. Motylki już fruwały w moim brzuchu. Latały jak opętane i po chwili zaczęłam odwzajemniać jego pocałunki. Nie byłam w stanie im się oprzeć. Serce, rozum, wszystko przemawiało do mnie, żeby tylko go czuć. Nawet nie wiem kiedy nasze dłonie wędrowały pod naszymi ciuchami. Czułam ciepło bijące od niego i nie wiem co mną kierowało, ale po chwili pozbawiłam go koszulki, a nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku.
- Naprawdę Cię kocham. – szepnął
- Przestań pieprzyć. – ja nadal w to nie wierzyłam, ale chciałam mieć z nim jakieś miłe wspomnienie
Po chwili byliśmy już na łóżku, nadzy i podnieceni. Gdy chciał coś powiedzieć, ja go całowałam. Nie chciałam słyszeć jego kłamstw, ale chciałam to z nim zrobić, aż w końcu staliśmy się jednością… Po wszystkim zasnęliśmy wtuleni w siebie. Obudziły mnie jego pocałunki i dotyk na ciele.
- Hej. – uśmiechnął się, gdy otworzyłam oczy, a gdy chciał mnie pocałować w usta odsunęłam się
- Przestań.
- Co? – zdziwił się
- To między nami nic nie zmienia. – wstałam i zebrałam swoje ciuchy
- Ola… - wstał i ujął moją twarz w swoje dłonie
- Zapomnij o tym co się stało. – poszłam do łazienki, zamknęłam się i ubrałam, a Bartek próbował dobić się do drzwi
- Olka do cholery!
- Daj sobie siana. – wyszłam i usiadłam na łóżku Karola
- Ola no… - usłyszałam szczęk kluczy
- Ubierz się! – szepnęłam i wpakowałam mu ciuchy do dłoni, ale ten zaczął mnie całować
- Idź! – odepchnęłam go i ze spuszczoną głową wszedł do łazienki, a po chwili w drzwiach wejściowych pojawił się Karol z Miguelem i Łukaszem.
- I? – wyszczerzył się
- Pieprz się. – ominęłam go i wyszłam z pokoju
- Co? Bartek! – wydarł się
- Odwal się! – usłyszałam krzyk wezwanego
- Co się stało?
- Nic. Zupełnie nic. – powiedział ironicznie, a ja odbiegłam od drzwi i łzy zaczęły spływać po moim policzku
Gdy dotarłam do hotelu, rzuciłam się na łóżko z płaczem. Wyczułam, że mój telefon wibruje, a gdy go wyjęłam zauważyłam nieznany mi numer.
- Tak? – otarłam łzy
- Ola… - usłyszałam Bartka i od razu się rozłączyłam
Dzwonił i dzwonił, ale ja go odrzucałam. W końcu otrzymałam wiadomość:
Do cholery Ola! Uwierz, że Cię kocham!
Wstałam i płacząc zaczęłam się pakować. Nie chce go spotkać. Dzięki niemu poznałam i odczułam słowo miłość, ale szkoda, że nie odwzajemnioną. Gdy byłam już spakowana zamknęłam pokój i zeszłam na dół. Gdy tylko wyszłam z hotelu wpadłam na Bartka.
- Ola ja Cię proszę, nie płacz. – otarł moje łzy
- Zostaw mnie. – odeszłam
Przez całą drogę do stacji PKS-ów szedł obok mnie i próbował mi przetłumaczyć, że niby mnie kocha, ale starłam się go nie słuchać. Gdy tylko zauważył napis i spojrzał uważnie na mnie, wychodzi na to, że dopiero zauważyłam, że mam ze sobą walizkę.
- Ty chcesz wyjechać?! – zatrzymał mnie
- Puść mnie. – spojrzałam na niego płacząc
- Ola, nie. Zrozum, kocham Cię.
- Wiem, że to litość. Daj mi odjechać. Zniknę z Twojego życia i nigdy więcej mnie nie zobaczysz. – powiedziałam mu w oczy
- Ola nie chce, żebyś zniknęła z mojego życia.
- Ale ja chce, żebyś Ty zniknął z mojego. Przez cały czas mnie ranisz i mam tego dość.
Minęłam go i autobus do Warszawy akurat odjeżdżał. Biegiem dotarłam do niego i na szczęście kierowca mnie wpuścił, a gdy już zajęłam miejsce, odwróciłam się w stronę gdzie stał Bartek, który teraz patrzył na mnie ze łzami w oczach. Przecież to nie jest możliwe, ze on mnie kocha. Cały czas próbować być ze mną z litości. On mnie nie kocha... On mnie nie kocha... To niemożliwe...
---------------------------------------
Wiecie co? Jakoś nie lubię tego opowiadania -.- ale co do ankiety to wynik mnie zaskoczył. Myślałam, że większość z Was będzie za Karolem, a tu się pomyliłam ;P
środa, 26 września 2012
piątek, 7 września 2012
część 15
A z czasem zaczęłam tego żałować. W sumie to Karol chciał, abym była szczęśliwa, lecz Bartek byłby ze mną z litości, a czegoś takiego był nie zniosła, wolałam już być sama, lecz przez Bartka pokłóciłam się z przyjacielem, na którego mogłam zawsze liczyć, a teraz zmieszałam go z błotem. Przez faceta, a wiadomo, że facet może odejść, a przyjaciel o ile jest prawdziwy, nie odejdzie. Spieprzyłam i bałam się, że Karol nie będzie chciał mnie już znać. Spieprzyłam przez faceta, a takiego przyjaciela jak Karol to jak szukać igły w stogu siana. Zawsze jestem za bardzo wybuchowa i tracę przez to ważnych dla mnie ludzi. A może to moja wina, że Przemek mnie bił? Bawiłam się nim, chodziłam z nim, a… kochałam Bartka. Żaden facet nie lubi być zastępcą tego, którego się kocha, a nie wyszło z nim. Żałowałam tego. Skrzywdziłam go i nie dziwie się, że jego nerwy nie wytrzymały. Jestem winna wszystkiemu, co się wydarzyło. Myśląc o tym wszystkim cały czas płakałam. Po kilku tygodniach nie odzywania się z Karolem nie potrafiłam normalnie funkcjonować. Przestałam chodzić na wykłady, zwalniałam się z treningów, a będąc sama w domu, łzy same uciekały spod moich powiek. Któregoś dnia z rana, gdy obudziłam się, zaczęłam płakać, a nie wiadomo skąd wpadła Patrycja do pokoju.
- Dziewczyno, co się z Tobą dzieje?!
- Co Ty tu robisz? – otarłam szybko łzy
- Olcia, co się dzieje? – spytała siadając obok mnie
- Myślałam, że już nikogo nie ma.
- Ola ja nie mogę patrzeć jak Ty cierpisz.
- Spieprzyłam wszystko.
- Olcia co takiego?
- Moją przyjaźń z Karolem. – odparłam szlochając
- No co Ty mała. Dlaczego tak sądzisz?
- Nie rozmawiamy już ponad miesiąc. Spieprzyłam naszą przyjaźń przez faceta. Nie mam ani miłości ani przyjaciela. – uniosła moją twarz
- Myślisz, że Karol tak po prostu przestańcie być Twoim przyjacielem? Zapewniam Cię, że nie.
- Nie gadamy już kilka tygodni.
- A dzwoniłaś do niego?
- Nie i nie zadzwonię.
- Uparta zadzwoń jak nie chcesz schrzanić tej przyjaźni.
- Nie.
- Uparciuch no. – przytuliłam się do niej, ona już nic nie mówiła, a ja mogłam swobodnie się wypłakać
Nie wiem kiedy usnęłam, ale gdy się obudziłam łzy na nowo zaczęły płynąć po moich policzkach. Tylko razy już płakałam, a łzy nadal były w gotowości. Wygrzebałam się z łóżka, a po drodze zwaliłam coś z szafki. Gdy podniosłam książkę i wychodziłam z pokoju, uderzyłam kogoś drzwiami.
- Kurcze prze… - zaskoczył mnie widok osoby, którą uderzyłam
- Co Ty tu robisz?!!!
- Jak teraz to siedzę na podłodze.
- Ja przepraszam…
- Przyzwyczaiłem się, że zazwyczaj mnie boli jak coś zrobisz. – usiadł dotykając swojego nosa
- Karol przepraszam! – rzuciłam się na niego i mocno przytuliłam
- Mówiłem, że się przyzwyczaiłem. – zaśmiał się i odwzajemnił uścisk
- Nie mówię o tym. O tym, że na Ciebie nakrzyczałam.
- Oj młoda, przecież Cię znam. Wybuchowy charakterek i tyle.
- Chciałeś dobrze, a ja Cię zjechałam.
- Chodź do Twojego pokoju. Podłoga jest niewygodna.
- Racja. – uśmiechnęłam się i pociągnęłam go do góry, prowadząc do pokoju
- Przepraszam. – usadziłam go na łóżku i przytuliłam mocno
- Młoda ja odpuszczam Tobie grzechy. Idź w pokoju. - wykonał jeszcze do tego znak krzyża
- Idiota. – zaśmialiśmy się oboje, ale ciągle go przytulałam
- Nie wygodnie mi tak. – zachichotał Karol po chwili
- Kładź się. – wstałam z niego
- A co mi zrobisz? – rozbawiony powoli się położył
- Nic. Będę Cię przytulać. – usiadłam na nim okrakiem i zaczęłam ściskać
- Młoda. – zaśmiał się ze mnie
- Dawno Cię nie widziałam. A jeszcze wyjechałeś, gdy się pokłóciliśmy i Cię nie wyściskałam.
- Dobra, ściskaj. – objął mnie i leżeliśmy przez długi czas
- Kocham Cię. – odsunęłam się od niego z uśmiechem i zobaczyłam, że sobie śpi
- Łajza. – zsunęłam się z niego i położyłam obok
Cieszyłam się, że się pogodziliśmy. Nie przypuszczałam, że przyjedzie. Byłam głupia, że przez faceta pokłóciłam się z najlepszym przyjacielem, ale jednak mi wybaczył, lecz ja sobie nie potrafiłam. Przeze mnie tyle osób cierpiało. Najbardziej zraniłam Przemka. Teraz widziałam to wyraźnie, że się nim bawiłam. Nigdy sobie tego nie podaruje. Przez tego cholernego Bartka zraniłam bliskie mi osoby. Gdybym go nie poznała kto wie, może już nawet zaręczyłabym się z Przemkiem, a tak spieprzyłam mu życie. Jestem głupia, cholernie głupia.
- Młoda, co jest? – usłyszałam Karola
- Co? Nic. – uśmiechnęłam się
- Płaczesz. – dotknęłam swojego policzka i poczułam łzy
- Nawet nie wiedziałam. – otarłam je szybko
- Czemu płaczesz?
- Bo pomyślałam ile osób zraniłam poznając Bartka.
- Niby ile? – zdziwił się
- Ciebie ochrzaniłam za byle co…
- Mnie nie licz. Znam Cię. – wystawiłam mu język i oboje zachichotaliśmy
- A kogo jeszcze uważasz, że zraniłaś?
- Przemka i to jeszcze najbardziej.
- Przemka?! Niby w jaki sposób? – spojrzał na mnie jak na idiotkę
- Ja kocham Bartka, a chodziłam z nim. On w końcu wyczuł, że bujam się w innym no i mi przyłożył. To wszystko moja wina.
- Olka! Wcale nie.
- Nie powinnam się zgadzać na te spróbowanie.
- Ola zrozum, że to nie Twoja wina.
- Moja.
- Nie, Ola. Nawet jeśli nie kochałaś go to on nie miał prawa Cię bić. Jeśli on by Cię kochał to zależałoby mu na Twoim szczęściu. A on tylko robił tak, abyś cierpiała.
- Karol nie przekonasz mnie. To wszystko moja wina.
- Ola, no! Nie jest Twoja wina. A tak poza tym powinnaś dodać jeszcze jedną osobę do tej listy zranionych.
- Niby kogo? – zaskoczył mnie
- Bartka.
- Jego?! To on by mnie zranił.
- Nie, bo on Cię naprawdę kocha.
- Nie rozmawiajmy o nim.
- Ale…
- Karol, nie.
- Ale… - spiorunowałam go wzrokiem
- No dobra. Nie chce się kłócić. Ale on Cię kocha.
- Nieprawda i skończymy temat.
Pobył w Warszawie do wieczora i pojechał do Bełchatowa. Dopiero, gdy zeszłam z nim na dół dowiedziałam się, że kupił sobie samochód. Znowu go wyściskałam i odjechał. Za to, gdy wróciłam do domu podzwoniłam do znajomych popytać, co na wykładach. Pora wrócić do świata 'żywych' i normalnie funkcjonujących, bo ostatnimi czasami było ze mną wręcz przeciwnie…
Z perspektywy Bartka…
- Ty ją kochasz? – do naszego pokoju wpadł Karol
- O kim mówisz? – zadałem te pytanie, ale wiedziałem o kogo mu chodzi
- Człowieku wiadomo, że o Olce.
- Jak byś nie wiedział…
- Powiedz mi wprost, a nie jak byś nie wiedział.
- Kocham ją! Cholernie kocham, ale ona za każdym razem mnie odtrąca i co mam zrobić?! Ja już nie wytrzymuje! Czuje się jakbym usychał z tej miłości! – wybuchłem
- Człowieku walcz. Walcz, bo ją stracisz. – powiedział i wyszedł z pokoju, a mnie zostawił z rozmyślaniem co mogę zrobić, ale jestem pewny, że znów mnie zignoruje…
---------------------------------------
Tak moi drodzy państwo, Bartuś kocha Olcię, ale Olcia jest zua i nie da sobie nic przetłumaczyć ;)
- Dziewczyno, co się z Tobą dzieje?!
- Co Ty tu robisz? – otarłam szybko łzy
- Olcia, co się dzieje? – spytała siadając obok mnie
- Myślałam, że już nikogo nie ma.
- Ola ja nie mogę patrzeć jak Ty cierpisz.
- Spieprzyłam wszystko.
- Olcia co takiego?
- Moją przyjaźń z Karolem. – odparłam szlochając
- No co Ty mała. Dlaczego tak sądzisz?
- Nie rozmawiamy już ponad miesiąc. Spieprzyłam naszą przyjaźń przez faceta. Nie mam ani miłości ani przyjaciela. – uniosła moją twarz
- Myślisz, że Karol tak po prostu przestańcie być Twoim przyjacielem? Zapewniam Cię, że nie.
- Nie gadamy już kilka tygodni.
- A dzwoniłaś do niego?
- Nie i nie zadzwonię.
- Uparta zadzwoń jak nie chcesz schrzanić tej przyjaźni.
- Nie.
- Uparciuch no. – przytuliłam się do niej, ona już nic nie mówiła, a ja mogłam swobodnie się wypłakać
Nie wiem kiedy usnęłam, ale gdy się obudziłam łzy na nowo zaczęły płynąć po moich policzkach. Tylko razy już płakałam, a łzy nadal były w gotowości. Wygrzebałam się z łóżka, a po drodze zwaliłam coś z szafki. Gdy podniosłam książkę i wychodziłam z pokoju, uderzyłam kogoś drzwiami.
- Kurcze prze… - zaskoczył mnie widok osoby, którą uderzyłam
- Co Ty tu robisz?!!!
- Jak teraz to siedzę na podłodze.
- Ja przepraszam…
- Przyzwyczaiłem się, że zazwyczaj mnie boli jak coś zrobisz. – usiadł dotykając swojego nosa
- Karol przepraszam! – rzuciłam się na niego i mocno przytuliłam
- Mówiłem, że się przyzwyczaiłem. – zaśmiał się i odwzajemnił uścisk
- Nie mówię o tym. O tym, że na Ciebie nakrzyczałam.
- Oj młoda, przecież Cię znam. Wybuchowy charakterek i tyle.
- Chciałeś dobrze, a ja Cię zjechałam.
- Chodź do Twojego pokoju. Podłoga jest niewygodna.
- Racja. – uśmiechnęłam się i pociągnęłam go do góry, prowadząc do pokoju
- Przepraszam. – usadziłam go na łóżku i przytuliłam mocno
- Młoda ja odpuszczam Tobie grzechy. Idź w pokoju. - wykonał jeszcze do tego znak krzyża
- Idiota. – zaśmialiśmy się oboje, ale ciągle go przytulałam
- Nie wygodnie mi tak. – zachichotał Karol po chwili
- Kładź się. – wstałam z niego
- A co mi zrobisz? – rozbawiony powoli się położył
- Nic. Będę Cię przytulać. – usiadłam na nim okrakiem i zaczęłam ściskać
- Młoda. – zaśmiał się ze mnie
- Dawno Cię nie widziałam. A jeszcze wyjechałeś, gdy się pokłóciliśmy i Cię nie wyściskałam.
- Dobra, ściskaj. – objął mnie i leżeliśmy przez długi czas
- Kocham Cię. – odsunęłam się od niego z uśmiechem i zobaczyłam, że sobie śpi
- Łajza. – zsunęłam się z niego i położyłam obok
Cieszyłam się, że się pogodziliśmy. Nie przypuszczałam, że przyjedzie. Byłam głupia, że przez faceta pokłóciłam się z najlepszym przyjacielem, ale jednak mi wybaczył, lecz ja sobie nie potrafiłam. Przeze mnie tyle osób cierpiało. Najbardziej zraniłam Przemka. Teraz widziałam to wyraźnie, że się nim bawiłam. Nigdy sobie tego nie podaruje. Przez tego cholernego Bartka zraniłam bliskie mi osoby. Gdybym go nie poznała kto wie, może już nawet zaręczyłabym się z Przemkiem, a tak spieprzyłam mu życie. Jestem głupia, cholernie głupia.
- Młoda, co jest? – usłyszałam Karola
- Co? Nic. – uśmiechnęłam się
- Płaczesz. – dotknęłam swojego policzka i poczułam łzy
- Nawet nie wiedziałam. – otarłam je szybko
- Czemu płaczesz?
- Bo pomyślałam ile osób zraniłam poznając Bartka.
- Niby ile? – zdziwił się
- Ciebie ochrzaniłam za byle co…
- Mnie nie licz. Znam Cię. – wystawiłam mu język i oboje zachichotaliśmy
- A kogo jeszcze uważasz, że zraniłaś?
- Przemka i to jeszcze najbardziej.
- Przemka?! Niby w jaki sposób? – spojrzał na mnie jak na idiotkę
- Ja kocham Bartka, a chodziłam z nim. On w końcu wyczuł, że bujam się w innym no i mi przyłożył. To wszystko moja wina.
- Olka! Wcale nie.
- Nie powinnam się zgadzać na te spróbowanie.
- Ola zrozum, że to nie Twoja wina.
- Moja.
- Nie, Ola. Nawet jeśli nie kochałaś go to on nie miał prawa Cię bić. Jeśli on by Cię kochał to zależałoby mu na Twoim szczęściu. A on tylko robił tak, abyś cierpiała.
- Karol nie przekonasz mnie. To wszystko moja wina.
- Ola, no! Nie jest Twoja wina. A tak poza tym powinnaś dodać jeszcze jedną osobę do tej listy zranionych.
- Niby kogo? – zaskoczył mnie
- Bartka.
- Jego?! To on by mnie zranił.
- Nie, bo on Cię naprawdę kocha.
- Nie rozmawiajmy o nim.
- Ale…
- Karol, nie.
- Ale… - spiorunowałam go wzrokiem
- No dobra. Nie chce się kłócić. Ale on Cię kocha.
- Nieprawda i skończymy temat.
Pobył w Warszawie do wieczora i pojechał do Bełchatowa. Dopiero, gdy zeszłam z nim na dół dowiedziałam się, że kupił sobie samochód. Znowu go wyściskałam i odjechał. Za to, gdy wróciłam do domu podzwoniłam do znajomych popytać, co na wykładach. Pora wrócić do świata 'żywych' i normalnie funkcjonujących, bo ostatnimi czasami było ze mną wręcz przeciwnie…
Z perspektywy Bartka…
- Ty ją kochasz? – do naszego pokoju wpadł Karol
- O kim mówisz? – zadałem te pytanie, ale wiedziałem o kogo mu chodzi
- Człowieku wiadomo, że o Olce.
- Jak byś nie wiedział…
- Powiedz mi wprost, a nie jak byś nie wiedział.
- Kocham ją! Cholernie kocham, ale ona za każdym razem mnie odtrąca i co mam zrobić?! Ja już nie wytrzymuje! Czuje się jakbym usychał z tej miłości! – wybuchłem
- Człowieku walcz. Walcz, bo ją stracisz. – powiedział i wyszedł z pokoju, a mnie zostawił z rozmyślaniem co mogę zrobić, ale jestem pewny, że znów mnie zignoruje…
---------------------------------------
Tak moi drodzy państwo, Bartuś kocha Olcię, ale Olcia jest zua i nie da sobie nic przetłumaczyć ;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)