Dnia 9-ego
lipca 2009 roku na Politechnice Warszawskiej miały ukazać się wyniki kto jest
przyjęty na drużyn wybranych sportów. Ja szłam na psychologię, gdzie także chciałam wstąpić do drużyny
siatkówki. Mój przyjaciel był na tym samym wydziale tyle, że dostał się tutaj
rok wcześniej. Ja także bardzo chciałam tu być. Na psychologię już wiedziałam,
że się dostałam. Teraz tylko chodziło o to, że czy będę w drużynie. Cholernie
się stresowałam czy mnie przyjmą, a to było moje marzenie. Już jako nastolatka
trenowałam siatkówkę, a zapał do niej obudził we mnie właśnie mój przyjaciel
Karol Kłos. Poszłam na wydział i wraz grupą oczekujących na listy czekałam
przed drzwiami. Równo o 9-tej wyszła pani po czym poprzyczepiała listy do
tablicy. Gdy tylko babka odeszła dziki tłum rzucił się sprawdzić czy został
przyjęty. Ja cała zestresowana czekałam, aż odejdą i na spokojnie będę mogła
zezłościć się na siebie i wyżyć na wszystkim, że mnie nie przyjęli. Mijały
minuty, aż w końcu przy liście tylko kilka osób i szukałam listy z napisem
siatkówka.
- Tu nie, tu
nie, tu nie. – takim sposobem zaszłam, aż na koniec wyników
- W końcu. –
stanęłam i zaczęłam szukać napisu Aleksandra Maron
- Nie
wierze. – znalazłam swoje nazwisko jako drugie, a tylko cztery osoby zostały
przyjęte z pierwszaków
Zaskoczona
wyszłam z budynków Politechniki i skierowałam się do mieszkania wynajmowanego
wraz z Karolem. Po drodze kupiłam wino. W końcu trzeba to opić, ale nadal nie
docierało do mnie to, że dostałam się tam gdzie Karol i, że będę w drużynie.
Gdy tylko wróciłam do domu i weszłam do mieszkania, zobaczyłam wredne
spojrzenie mojego przyjaciela.
- Czemu mnie
nie obudziłaś? Chciałem z Tobą pójść.
- Na
wypadek, gdyby mnie nie przyjęli, chciałam się na siebie powściekać.
- Nie
przyjęli Cię? – zmartwił się
- No właśnie
przyjęli.
- Naprawdę?
– zaskoczony podszedł do mnie
- Tak.
- Olka i Ty
się nie cieszysz? – złapał mnie w ramiona i zaczął się ze mną kręcić
- Ja po
prostu nie mogę w to uwierzyć. – wyciągnął mnie na odległość swoich ramion
- Uwierz!
Będziemy razem studiować!
- Aaa! –
krzyknęłam i rzuciłam się mu w ramiona
- No widzę,
że przemówiłem. – zaśmialiśmy się oboje
- I kupiłaś,
żeby opić.
- No a jak!
– zaśmialiśmy się znów i przez cały dzień opijaliśmy to, że się dostałam, a
wieczorem wybraliśmy się do klubu
Następnego
dnia nas oboje męczył kac i żadne z nas nie miało najmniejszej ochoty w ogóle
zapuścić się dalej niż do łazienki, a rano ewentualnie do kuchni po wodę, aby
zmęczyć kaca. Dzień później dowiedzieli się o tym moi rodzice, a także przy
okazji rodzice Karola, którzy byli u nas.
- No i znowu
razem. – zaśmiał się mój tata
- Nie moja
wina, że przez niego polubiłam siatkówkę. – uderzyłam go biodrem
- Wcale nie
musiałaś, a teraz taki smarkacz się za mną ciągnie przez życie. – odpowiedział
mi kumpel
- Sam jesteś
smarkacz. – uderzyłam go, a on się zaśmiał
- Jesteś
młodsza.
- Spadaj.
- Sama
spadaj. – teraz śmiali się też nasi rodzice
- Właśnie
tak. Wychodzę staruchu. – odwróciłam się i chciałam wyjść, ale Karol wciągnął
mnie z powrotem do salonu
- Wracaj mi
tu.
- Jak wy
pięknie razem wyglądacie. – powiedziały
nasze mamy
- Mamo! –
powiedziałam razem z Karolem i odsunęłam się o krok od niego, a następnie
równocześnie zaczęliśmy się śmiać
-A ja was
popieram. Moglibyście w końcu oznajmić, że jakiś wnuczek się szykuje. –
powiedział jego tata
- Ej, ej.
Najpierw ślub bym poprosiła. – odezwała się moja mama
- Nic z tych
rzeczy. – powiedziałam razem z Karolem, a potem wszyscy się zaśmialiśmy
Calutki
dzień spędziliśmy u moich rodziców, następny za to u rodziców u Karola. Za to
kolejnego dnia, gdy wróciłam z pracy (którą w wakacje miałam o różnych
zmianach, a w czasie szkoły właściciel był tak miły, że miałam tylko
popołudniowe zmiany) mój przyjaciel, a dla obojgu rodziców kandydat na męża
zaproponował mi:
- Młoda, a
może wybierzemy się na jakieś wakacje?
- W kawiarni
nie dadzą mi wolnego.
- Ale załatw
sobie tydzień wolnego. Wakacje w końcu są.
- Pogadam
jutro z szefem, dobra? – skusił mnie
- No. – zatarł
ręce
- A gdzie
zamierzasz ogólnie się wybrać? -
spytałam
- W góry.
- O tak!
Dawno nie byłam. – rozciągnęłam się na sofie, ściskając Karola
- Młoda! –
zaśmiał się i połaskotał po stopach
- Spadaj
łajzo! – kopnęłam go
- Ja łajza?!
– złapał moją nogę i łaskotał nadal
- Karol no
przestań! – zwijałam się ze śmiechu przy okazji kopiąc go
- Tyle lat
to znam ten Twój słaby punkt. – śmiał się ze mnie
- No puść
głąbie! – w końcu złapał również moją drugą nogę i łaskotał obie
- Chcesz,
żebym się posikała? – spytałam rozbawiona
- O nie! –
od razu mnie puścił
- No! –
wstałam i przyłożyłam mu od razu
- Ej idziemy
na boisko pograć? Dopiero po 15-tej.
- Dobra,
chodź. – wstałam i zgarnęłam piłkę do siaty, którą zawsze graliśmy
W pobliżu
naszego mieszkania znajdywało się wielkie boisko i udaliśmy się w stronę
siatek. Gdy tylko się tam znaleźliśmy, zaczęliśmy grać, a że oboje byliśmy w
tym dobrzy ciężko było zdobyć ten punkt. Graliśmy tak dość długo, bo gdy
odchodziliśmy już się ściemniało, a my
byliśmy wymęczeni. Gdy tylko wyjęłam telefon, aby sprawdzić, która godzina,
mocno się zdziwiłam. Było już dawno po 19-tej, a Karol wkurzał się, że przegrał
i kopał wszystko na drodze przed sobą.
- Jak się ma
taką zawodniczkę jak mnie no to wiesz. – z dłoni zrobiłam ,,wachlarz’’
- Tak na
pewno. – przez całą drogę do domu śmialiśmy się z tej walki i ile upadków
zaliczyliśmy
Następnego
dnia mój kochany wyrozumiały szef sam oznajmił, że należą mi się wakacje i mogę
sobie wziąć (jak dla mnie aż) dwa tygodnie wolnego. Szybko zadzwoniłam do
Karola i powiedział, że poszuka w necie ofert, a jak wrócę do domu wszystko
będzie już gotowe. Gdy wróciłam okazał mi swoje propozycję, gdzie moglibyśmy
pojechać.
- Tylko, że
ja mogę wziąć dwa tygodnie i mam propozycję na drugi tydzień. – powiedziałam z
uśmiechem
- Morze,
tak? – zajęczał
- Nie
chcesz? - oburzyłam się
- Musimy? –
jęczał
- Mazury? –
zaproponowałam
- O już
lepiej. Czyli drugi tydzień spędzamy na Mazurach, tak?
- Dokładnie.
- To sobie
chociaż połowie jak Ty się będziesz opalać.
- Ej też
chce łowić.
- Dobra
połowimy razem. – zaśmialiśmy się oboje
Zaczęliśmy
przeszukiwać ofert, a następnego dnia gdy wróciłam z pracy Karol powiedział, że
wszystko zarezerwowane, a wieczorem poszłam powiedzieć szefowi na kiedy chce
wziąć wolne i zgodził się od razu. Do soboty pracowałam, a w niedziele
wyjechaliśmy w góry. Codziennie spędzaliśmy dzień na wyprawach w góry, a
następny tydzień pojechaliśmy na Mazury gdzie wyszło tak, że wybierałam się z
Karolem na łowienie, a co do czego rozkładam się w łódce i wylegiwałam cały
dzień, za to Karol sobie całe dnie łowił, a wieczorem na kolację wcinał sobie
te ryby, których ja nie cierpiałam.
- Jak można
coś takiego jeść?
- Nie pasuje
Ci to nie jesz. Dla mnie więcej i pasuje mi to.
- Pff… -
rzuciłam w niego poduszką
- Co Ty
sobie robisz? – zaśmiał się i zbliżył się do moich stóp
- O nie! –
zabrałam je od razu, ale zdążył złapać moją jedną stopę i odegrał się za
poduszkę
- Jesteś
bezduszny! – założyłam ręce, gdy w końcu skończył
- A Ty nie?
Skopałaś mnie za wszystkie czasy. – usiadł przy moich stopach
- Bo Ci się
należało. – gdy tylko wypowiedziałam te słowa, kopnęłam go
Gdy
wróciliśmy do Warszawy znów zaczęła się praca, a że wakacje to trochę roboty
jest, bo mimo, że to Warszawa dość sporo mamy turystów. Po pracy wracałam
wymęczona i na nic nie miałam siły czy też ochoty.
------------------------------------------------------------------------------------------------Opowiadanie czas zacząć :) pierwszy rozdział jest i mam nadzieję, że nie zanudził :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz