piątek, 24 sierpnia 2012

część 1

Dnia 9-ego lipca 2009 roku na Politechnice Warszawskiej miały ukazać się wyniki kto jest przyjęty na drużyn wybranych sportów. Ja szłam na psychologię,  gdzie także chciałam wstąpić do drużyny siatkówki. Mój przyjaciel był na tym samym wydziale tyle, że dostał się tutaj rok wcześniej. Ja także bardzo chciałam tu być. Na psychologię już wiedziałam, że się dostałam. Teraz tylko chodziło o to, że czy będę w drużynie. Cholernie się stresowałam czy mnie przyjmą, a to było moje marzenie. Już jako nastolatka trenowałam siatkówkę, a zapał do niej obudził we mnie właśnie mój przyjaciel Karol Kłos. Poszłam na wydział i wraz grupą oczekujących na listy czekałam przed drzwiami. Równo o 9-tej wyszła pani po czym poprzyczepiała listy do tablicy. Gdy tylko babka odeszła dziki tłum rzucił się sprawdzić czy został przyjęty. Ja cała zestresowana czekałam, aż odejdą i na spokojnie będę mogła zezłościć się na siebie i wyżyć na wszystkim, że mnie nie przyjęli. Mijały minuty, aż w końcu przy liście tylko kilka osób i szukałam listy z napisem siatkówka.
- Tu nie, tu nie, tu nie. – takim sposobem zaszłam, aż na koniec wyników
- W końcu. – stanęłam i zaczęłam szukać napisu Aleksandra Maron
- Nie wierze. – znalazłam swoje nazwisko jako drugie, a tylko cztery osoby zostały przyjęte z pierwszaków
Zaskoczona wyszłam z budynków Politechniki i skierowałam się do mieszkania wynajmowanego wraz z Karolem. Po drodze kupiłam wino. W końcu trzeba to opić, ale nadal nie docierało do mnie to, że dostałam się tam gdzie Karol i, że będę w drużynie. Gdy tylko wróciłam do domu i weszłam do mieszkania, zobaczyłam wredne spojrzenie mojego przyjaciela.
- Czemu mnie nie obudziłaś? Chciałem z Tobą pójść.
- Na wypadek, gdyby mnie nie przyjęli, chciałam się na siebie powściekać.
- Nie przyjęli Cię? – zmartwił się
- No właśnie przyjęli.
- Naprawdę? – zaskoczony podszedł do mnie
- Tak.
- Olka i Ty się nie cieszysz? – złapał mnie w ramiona i zaczął się ze mną kręcić
- Ja po prostu nie mogę w to uwierzyć. – wyciągnął mnie na odległość swoich ramion
- Uwierz! Będziemy razem studiować!
- Aaa! – krzyknęłam i rzuciłam się mu w ramiona
- No widzę, że przemówiłem. – zaśmialiśmy się oboje
- I kupiłaś, żeby opić.
- No a jak! – zaśmialiśmy się znów i przez cały dzień opijaliśmy to, że się dostałam, a wieczorem wybraliśmy się do klubu
Następnego dnia nas oboje męczył kac i żadne z nas nie miało najmniejszej ochoty w ogóle zapuścić się dalej niż do łazienki, a rano ewentualnie do kuchni po wodę, aby zmęczyć kaca. Dzień później dowiedzieli się o tym moi rodzice, a także przy okazji rodzice Karola, którzy byli u nas.
- No i znowu razem. – zaśmiał się mój tata
- Nie moja wina, że przez niego polubiłam siatkówkę. – uderzyłam go biodrem
- Wcale nie musiałaś, a teraz taki smarkacz się za mną ciągnie przez życie. – odpowiedział mi kumpel
- Sam jesteś smarkacz. – uderzyłam go, a on się zaśmiał
- Jesteś młodsza.
- Spadaj.
- Sama spadaj. – teraz śmiali się też nasi rodzice
- Właśnie tak. Wychodzę staruchu. – odwróciłam się i chciałam wyjść, ale Karol wciągnął mnie z powrotem do salonu
- Wracaj mi tu.
- Jak wy pięknie razem wyglądacie.  – powiedziały nasze mamy
- Mamo! – powiedziałam razem z Karolem i odsunęłam się o krok od niego, a następnie równocześnie zaczęliśmy się śmiać
-A ja was popieram. Moglibyście w końcu oznajmić, że jakiś wnuczek się szykuje. – powiedział jego tata
- Ej, ej. Najpierw ślub bym poprosiła. – odezwała się moja mama
- Nic z tych rzeczy. – powiedziałam razem z Karolem, a potem wszyscy się zaśmialiśmy
Calutki dzień spędziliśmy u moich rodziców, następny za to u rodziców u Karola. Za to kolejnego dnia, gdy wróciłam z pracy (którą w wakacje miałam o różnych zmianach, a w czasie szkoły właściciel był tak miły, że miałam tylko popołudniowe zmiany) mój przyjaciel, a dla obojgu rodziców kandydat na męża zaproponował mi:
- Młoda, a może wybierzemy się na jakieś wakacje?
- W kawiarni nie dadzą mi wolnego.
- Ale załatw sobie tydzień wolnego. Wakacje w końcu są.
- Pogadam jutro z szefem, dobra? – skusił mnie
- No. – zatarł ręce
- A gdzie zamierzasz ogólnie się wybrać?  - spytałam
- W góry.
- O tak! Dawno nie byłam. – rozciągnęłam się na sofie, ściskając Karola
- Młoda! – zaśmiał się i połaskotał po stopach
- Spadaj łajzo! – kopnęłam go
- Ja łajza?! – złapał moją nogę i łaskotał nadal
- Karol no przestań! – zwijałam się ze śmiechu przy okazji kopiąc go
- Tyle lat to znam ten Twój słaby punkt. – śmiał się ze mnie
- No puść głąbie! – w końcu złapał również moją drugą nogę i łaskotał obie
- Chcesz, żebym się posikała? – spytałam rozbawiona
- O nie! – od razu mnie puścił
- No! – wstałam i przyłożyłam mu od razu
- Ej idziemy na boisko pograć? Dopiero po 15-tej.
- Dobra, chodź. – wstałam i zgarnęłam piłkę do siaty, którą zawsze graliśmy
W pobliżu naszego mieszkania znajdywało się wielkie boisko i udaliśmy się w stronę siatek. Gdy tylko się tam znaleźliśmy, zaczęliśmy grać, a że oboje byliśmy w tym dobrzy ciężko było zdobyć ten punkt. Graliśmy tak dość długo, bo gdy odchodziliśmy już się ściemniało,  a my byliśmy wymęczeni. Gdy tylko wyjęłam telefon, aby sprawdzić, która godzina, mocno się zdziwiłam. Było już dawno po 19-tej, a Karol wkurzał się, że przegrał i kopał wszystko na drodze przed sobą.
- Jak się ma taką zawodniczkę jak mnie no to wiesz. – z dłoni  zrobiłam ,,wachlarz’’
- Tak na pewno. – przez całą drogę do domu śmialiśmy się z tej walki i ile upadków zaliczyliśmy
Następnego dnia mój kochany wyrozumiały szef sam oznajmił, że należą mi się wakacje i mogę sobie wziąć (jak dla mnie aż) dwa tygodnie wolnego. Szybko zadzwoniłam do Karola i powiedział, że poszuka w necie ofert, a jak wrócę do domu wszystko będzie już gotowe. Gdy wróciłam okazał mi swoje propozycję, gdzie moglibyśmy pojechać.
- Tylko, że ja mogę wziąć dwa tygodnie i mam propozycję na drugi tydzień. – powiedziałam z uśmiechem
- Morze, tak? – zajęczał
- Nie chcesz?  - oburzyłam się
- Musimy? – jęczał
- Mazury? – zaproponowałam
- O już lepiej. Czyli drugi tydzień spędzamy na Mazurach, tak?
- Dokładnie.
- To sobie chociaż połowie jak Ty się będziesz opalać.
- Ej też chce łowić.
- Dobra połowimy razem. – zaśmialiśmy się oboje
Zaczęliśmy przeszukiwać ofert, a następnego dnia gdy wróciłam z pracy Karol powiedział, że wszystko zarezerwowane, a wieczorem poszłam powiedzieć szefowi na kiedy chce wziąć wolne i zgodził się od razu. Do soboty pracowałam, a w niedziele wyjechaliśmy w góry. Codziennie spędzaliśmy dzień na wyprawach w góry, a następny tydzień pojechaliśmy na Mazury gdzie wyszło tak, że wybierałam się z Karolem na łowienie, a co do czego rozkładam się w łódce i wylegiwałam cały dzień, za to Karol sobie całe dnie łowił, a wieczorem na kolację wcinał sobie te ryby, których ja nie cierpiałam.
- Jak można coś takiego jeść?
- Nie pasuje Ci to nie jesz. Dla mnie więcej i pasuje mi to.
- Pff… - rzuciłam w niego poduszką
- Co Ty sobie robisz? – zaśmiał się i zbliżył się do moich stóp
- O nie! – zabrałam je od razu, ale zdążył złapać moją jedną stopę i odegrał się za poduszkę
- Jesteś bezduszny! – założyłam ręce, gdy w końcu skończył
- A Ty nie? Skopałaś mnie za wszystkie czasy. – usiadł przy moich stopach
- Bo Ci się należało. – gdy tylko wypowiedziałam te słowa, kopnęłam go
Gdy wróciliśmy do Warszawy znów zaczęła się praca, a że wakacje to trochę roboty jest, bo mimo, że to Warszawa dość sporo mamy turystów. Po pracy wracałam wymęczona i na nic nie miałam siły czy też ochoty.
------------------------------------------------------------------------------------------------
Opowiadanie czas zacząć :) pierwszy rozdział jest i mam nadzieję, że nie zanudził :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz